Spotykamy się w Łazach koło Łukowa, gdzie urodził się i wychował Adam Piskorek. W domu rodzinnym rodziców znajduje się trzon jego biblioteki, resztę książek przechowuje w Łodzi. Mama, pielęgniarka, czytała dużo i zaszczepiła pasję czytania synowi. Ojciec – kierowca. Wychowywali jedynaka w poczuciu wolności. Pamięta z dzieciństwa, że w domu była encyklopedia, parę baśni braci Grimm, wiersze Tuwima. – Nauczyłem się czytać wcześnie, miałem dużo czasu, wolną rękę i samodzielnie wybierałem zainteresowania. Czasy liceum Prawdziwa przygoda z książkami zaczęła się w klasie biologiczno-chemicznej w gimnazjum, w którym naukę rozpoczął w 2010 roku. – Szukałem odpowiedzi na najważniejsze pytania. Miałem świadomość, że trochę jestem outsiderem. Nie interesowało mnie to, co czytali rówieśnicy. Buntowałem się i szedłem swoją drogą. Z lektur szkolnych wybierałem to, co chciałem. Prusa i Dostojewskiego czytałem namiętnie i po lekturze „Zbrodni i kary” zrozumiałem, po co jest książka. Do wzbudzania empatii. W liceum kupił swoje pierwsze książki. Nauczyciele nie potrafili doradzić poszukującemu uczniowi, otoczenie nie sprzyjało rozwojowi czytelniczej pasji, dopiero internet umożliwił nieograniczony dostęp do książek. Zaczął po nim buszować, trafił na kogoś, kto polecił mu zestaw książek filozoficznych. Na początek wielokrotnie wznawianą, popularną i nieodzowną dla każdego, kto chce wejść w świat filozofii, pozycję Adama Sikory „Spotkania z filozofią”. W 2010 roku Adam Piskorek był w Łazach jednym z nielicznych mieszkańców posiadających internet kablowy. – „Bunt mas” José Ortegi Y Gasseta kupiłem z polecenia, przez internet. To podstawa i początek mojej biblioteki. Przeczytałem ją w pierwszej klasie gimnazjum i byłem ogromnie smutny. Fenomenalna, aktualna i przygnębiająca lektura o zwycięstwie populizmu. Czułem bezsilność i bezradność oraz zrozumiałem, że każda książka powoduje rozszerzanie kontekstu tego, co wiem i co rozumiem. Rzuciłem się w wir czytania kolejnych pozycji, aby ten smutek pokonać. Skierowałam swoje kroki do lokalnych bibliotek, miejskiej i pedagogicznej, w tych dwóch bibliotekach spędzałem odtąd każdą wolną chwilę. Jedna z ciotek pracowała w bibliotece publicznej w Warszawie na Koszykowej i często ją odwiedzałem, bo pomagała mi w poszukiwaniach lektur. Jeżdżę do niej do dziś, ale „rozszerzając swój kontekst”, korzystam ze zbiorów Biblioteki Narodowej. Uwielbiał Tatarkiewicza, czytał jego książki i słuchał wykładów dostępnych w internecie. Ten polski filozof stał się dla Adama Piskorka źródłem poznania. Osamotnienie w eksplorowaniu tematyki filozoficznej sprawiło, że stał się zwolennikiem samokształcenia. Kolejnym autorem, którego poznał dogłębnie, był Leszek Kołakowski. Na półkach trzyma „13 bajek z królestwa Lailonii dla dużych i małych” i „Jeśli Boga nie ma”. – U Tatarkiewicza przeczytałem, że Arystarch pierwszy matematycznie obliczył i udowodnił poruszanie się Ziemi wokół Słońca, a my zrozumieliśmy to półtora tysiąca lat później. To pokazało mi, że zapewne wiele jest takich konceptów i idei, o których my nie wiemy, a zna je zaledwie garstka ludzi. Ta myśl stanowiła rdzeń moich poszukiwań czytelniczych. Każda książka jest dla mnie hiperlinkiem do kolejnej. Pokazuje pokreśloną przez siebie książkę „Świat jako wola i przedstawienie” Artura Schopenhauera. Martwi go, że niewiele się od niego nauczyliśmy, dwieście lat po jego śmierci ludzie nieustannie wolą przyjmować kłamstwa, niż zmierzyć się z prawdą. Prosi, by koniecznie napisać, że Schopenhauer urodził się w Gdańsku. – Często zaznaczam na marginesach rekomendacje autora. Jestem ciekaw, dokąd doprowadzi mnie to rozszerzanie kontekstu, bo mam już kilka punktów zwrotnych na swojej drodze kolekcjonowania książek. Zaczął obserwować u siebie „objawy bibliofilskie”, zwraca uwagę na samą książkę jako produkt, interesuje się szczegółami wydania. Stoi to w pewnej sprzeczności z jego koncepcją minimalizacji przestrzeni na półkach. Z jednej strony marzy, by rozdać swoje książki, ale wie, że czytać będzie zawsze. Ma swoje ulubione antykwariaty prawie w całej Polsce, a szczególnie jeden w Toruniu. To Toruński Antykwariat Księgarski. Hiszpania Mimo fascynacji nie wybrał studiów związanych z filozofią, miał silne przeczucie, że to nie jest dziedzina do studiowania na początku życia. Wybrał chemię jako naukę zaspokajającą ciekawość o otaczającym świecie. Na studiach w Białymstoku czytał mniej i głównie książki związane z tematyką studiów, tam też zaraził się bakcylem językowym. Czytał lektury dotyczące tematyki językowej i uczył się francuskiego, rosyjskiego i angielskiego. Marzyła mu się znajomość jeszcze jednego języka. Dlatego po studiach wyjechał do Hiszpanii. Znał język migowy, uważał, że uplastycznia mózg. Zgłosił się na wolontariat do Malagi, gdzie pomagał niesłyszącym. Założył karty biblioteczne w każdej bibliotece Malagi, a w międzyczasie pilnie uczył się języka. Kiedy mógł się już w nim porozumieć i czytać – w jego głowie narodził się szalony pomysł założenia klubu książkowego. Organizował spotkania literackie. Biegał po bibliotekach z plakatami zapraszającymi na spotkania klubowe, w efekcie czego powstał klub finalnie zrzeszający 120 członków! Nazywał się „Meraki”, co po grecku oznacza wewnętrzną pasję, która prze człowieka do przodu. W ten sposób rozmowy z przyjaciółmi od książki, marzenia o wspaniałej księgarni zaowocowały powstaniem żywego klubu dyskusyjnego. Czuł się spełniony, bo choć wrócił do Polski, klub nadal działa, Hiszpanie spotykają się i dyskutują o książkach. To, co mu zostało z tych dyskusji, to fascynacja Baltazarem Gracjanem i Miguelem de Unamuno, który był nauczycielem José Ortegi Y Gasseta. – Większość książek czytałem po polsku, bo jak inaczej zrozumieć „Grę w klasy” Julio Cortázara, przecież niełatwą książkę, ale bardzo wciągającą – zastanawia się Adam Piskorek. W Hiszpanii poznał „Zaprzeczanie śmierci” Ernesta Beckera. Książkę czytał w języku angielskim, przywiózł ją z Hiszpanii i ustawił na półce z najciekawszymi pozycjami. Pokazuje, jakie są konsekwencje tego, że straciliśmy kontakt z metafizyką. Kiedy poznał swoją przyszłą żonę, wrócił do Polski. Osiedli w Łodzi. Ciągnęło go do Łodzi także ze względu na łódzkie wątki w życiu Krzysztofa Kieślowskiego, którym się bardzo interesował. Żona jest skrzypaczką, a ponieważ chemia nie dawała możliwości rozwijania pasji, podjął kolejne wyzwania zawodowe. Praca z oprogramowaniem, którą dziś wykonuje, wzięła się z jego ciekawości. Sam uczył się z książek, jak działa komputer, programy, świat wirtualny. Poznał go tak dobrze, że jest cenionym informatykiem. System Od dłuższego czasu Adama Piskorka zadręczało pytanie, co zapamięta ze swoich lektur i wiedzy z nich zdobytej. Ze styku tych wątpliwości, pasji czytelniczej i chęci dzielenia się książkami powstała idea, której poświęca swój wolny czas. Punktem wyjścia była koncepcja bibliotek publicznych, ale Adam Piskorek wprzągł w rozmyślania swoją sprawność cyfrową i powstał pomysł stworzenia systemu katalogowania dostępnego dla wszystkich. – Książki powinny służyć wielu ludziom. Mam misję promowania czytelnictwa. Mówi wprost, że denerwuje go biblioteka za plecami, a w zasadzie fakt, że służy tylko …