Jak to się stało, że zaciekawiły pana prowokacje polityczne? To wynik refleksji czytelnika interesującego się przeszłością. Bardzo rzadko można spotkać pozycję, która podejmowałaby te zagadnienia. Czy to strach pisarzy przed poruszaniem tematów mogących spowodować, że przylgnie do nich łatka miłośnika taniej sensacji, spisków i knowań, czy też niechęć wydawców do wydawania tego rodzaju publikacji? Nie muszę chyba dodawać, że istnieje także spore grono osób na sam dźwięk słowa „prowokacja” kiwających z politowaniem głową. Tematykę omawiały jedynie prace naukowe. Zuchwale pomyślałem, że spróbuję wypełnić tę lukę poprzez beletrystykę. W moich książkach, które ukazały się w cyklu „Oblicza prowokacji”, centralnym punktem uczyniłem pewien sposób działania, tworzenia intryg i mistyfikacji. Bohaterem moich książek jest stały, powtarzający się na przestrzeni lat modus operandi tajnych służb. Trafiłem na kilka historii, które były niejako bliźniacze w swojej zasadzie, lecz ciągle przynosiły zakładany przez intrygantów cel. Winston Churchill powiedział kiedyś, że jedyną rzeczą, której uczy historia, jest to, że większości ludzi niczego nie uczy. Moje powieści, oparte na faktach, niejako potwierdzają trafność tego spostrzeżenia. Mechanizmy prowokacji na przestrzeni dekad pozostały te same? Nie zmienia się pomysłu, który doskonale się sprawdził. Najwyżej się go nieznacznie modyfikuje. Podstęp, spisek i knowania towarzyszą człowiekowi od samego początku, czemu daję wyraz, umieszczając w swoich powieściach prowokacje znane nam z kart Pisma Świętego, które niejako spinają klamrą opisywane przeze mnie historie. Chciałem tym zabiegiem pokazać, że pewne motywy intryg są niezmienne. Były gigantyczne prowokacje, jak choćby ta opisana przez Józefa Mackiewicza w „Zwycięstwie prowokacji”, jak i też całkiem małe, jak choćby sprawa napadu na radiostację w Gliwicach albo wydarzenia bydgoskie 1981 roku, ale było także kuszenie Ewy w raju czy śmierć Jana Chrzciciela. Nie o wszystkich wiemy, a te, o których się dowiedzieliśmy, nie zawsze przebijają się do masowej świadomości. W pierwszej części tryptyku opisuje pan losy cenionego odkrywcy i etnografa… Istotnie. W „Syku węża” czołową figurą jest Jan Kubary. W czasach, w których toczy się akcja mojej powieści, był młodym człowiekiem, uczestnikiem Powstania Styczniowego. Aresztowany, poszedł na współpracę z Rosjanami – stał się agentem i prowokatorem. Wciągnął do współpracy z carskimi tajnymi służbami swego …