Czwartek, 18 lutego 2016
Anna J. Szepielak
Czasopismo"Magazyn Literacki Książki"
Tekst pochodzi z numeru9/2015
Prolog AD 1867, Galicja Zachodnia Ciemne chmury na horyzoncie zwiastowały zbliżającą się nawałnicę. Wiatr przybierał na sile, szarpał koronami drzew i przyginał niemal do ziemi łany niedojrzałych zbóż. Gniady koń zaprzężony do roboczej linijki niechętnie wjechał w półmrok lasu. Powożąca kobieta pewnie trzymała lejce i nie pozwoliła się zatrzymać zwierzęciu, choć złowrogi szum drzew wyraźnie je denerwował. Spieszyła się. Drewniane koła wozu mimo żelaznych obręczy aż trzeszczały, podskakując na nierównościach leśnego traktu pełnego wystających korzeni. - Prrr! - krzyknęła, zatrzymując pojazd tuż obok kapliczki ustawionej na rozwidleniu dróg. Zeskoczyła z obitej skórą ławeczki i rozejrzała się. Wśród leśnej gęstwiny świst wiatru nieco przycichł, lecz zamiast tego rozbrzmiewało niepokojące skrzypienie drzew uparcie stawiających opór silnym podmuchom. - Jesteś tu? - spytała głośno. - Panienko! Odpowiedział jej tylko szum listowia. Wyraźnie zdenerwowana ruszyła w kierunku niewielkiej polany. Kiedy jej trzewiki zapadły się w miękkim zielonym mchu, odruchowo uniosła brzeg szarej sukni i przystanęła zirytowana. - Panno Heleno! Proszę natychmiast wyjść! Dosyć już tego szaleństwa! Zza grubego pnia dębu wyłoniła się młodziutka dziewczyna. Patrzyła z kpiącym uśmiechem. - Nie Ludwikowej tu wyczekuję - odparła, przytrzymując ozdobny kapelusz, który mimo kilku szpilek w ufryzowanych włosach chybotał się pod naporem wiatru. - To bez znaczenia! - W głosie kobiety zabrzmiała twarda nuta. (...). - Nie zapytam, co panienka tu robi, bo to nieistotne. Pora wracać, dopóki we dworze nie zauważyli tego zniknięcia. - Ależ niech Ludwikowa pyta, ja chętnie objaśnię. - Wkrótce przybędą goście, a wtedy nie unikniemy reprymendy. - Udała, że nie słyszy lekceważącego tonu. - Przy tym jaśnie pan jest dzisiaj w wyjątkowo złym nastroju, zatem rozdrażniać go byłoby rzeczą nad wyraz nierozsądną. - To Ludwikowa nie uniknie reprymendy. - Młode usta wydęły się pogardliwie. - To pani obowiązkiem jest mieć nade mną pieczę. Mnie papa wszystko …
Wyświetlono 25% materiału - 294 słów. Całość materiału zawiera 1178 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się