Poniedziałek, 17 lutego 2014
Rozmowa z Wojciechem Szotem – szefem księgarni internetowej Sklep.Gildia.pl i Wydawnictwa Komiksowego
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeru375
Jak doszło do powstania księgarni? Założyliśmy ją w 2006 roku z Tomaszem Meką i osobami z portalu Gildia.pl. Początkowo siedzibą było nasze mieszkanie – służące zarówno jako biuro, jak i magazyn… W 2008 roku przenieśliśmy się do lokalu na Kolejowej. I długo tu jeszcze będziecie? Jeszcze chyba trochę pobędziemy. Żeby tu wybudować cokolwiek nowego, trzeba zapewnić strukturę drogową – czyli uporządkować kwestie własnościowe gruntów. A to nie jest łatwe. Tereny należą do poczty i kolei, wciąż nie ma decyzji w sprawie ich zagospodarowania. Wracając do historii, ponieważ związani byliśmy z gromadzącym fanów komiksu portalem Gildia.pl, naturalną drogą rozwoju było sprzedawanie komiksów. Początkowo ofertę stanowiły tylko one. Po roku pojawiły się książki. A Gildia.pl to portal bardziej komiksowy, fantasy czy SF? W tej chwili komiks i manga. Wcześniej zdecydowanie fantastyka. Sklep był powiązany kapitałowo z portalem? Początkowo to były oddzielne firmy, rok temu w struktury sklepu włączyliśmy portal Gildia.pl i teraz jest to jedna firma. Jednak portal – jako taki – nie ma sensu ekonomicznego. Dokładamy do niego jakieś 50 tys. zł rocznie, z czego większość pochłaniają wynagrodzenia i koszty obsługi serwerów. Nie można finansować go z reklam? Nie przy takiej liczbie odsłon. Teraz i tak jest łatwiej, bo odpadła nam konkurencja w postaci innych portali komiksowych. Ludzie poszukują informacji na Facebooku czy dużych portalach horyzontalnych jak Onet czy Interia. Reklamy sieciowe płatne są od odsłon, a tych – jak mówiłem – jest stosunkowo mało. No chyba, że trafi się reklama ściśle stargetowana pod odbiorcę naszego portalu. Ale to się zdarza raz na rok. Reklamy umieszczane przez agencje reklamowe usunąłem w ogóle. Po co mi banner Danone’a? To zresztą strasznie irytowało naszych klientów. Z jakiej kwoty musiałeś zrezygnować? 1500 zł netto miesięcznie. Przy milionie odsłon! Połowa wynagrodzenia naczelnego… Jakoś tak. I blokada dla własnych reklam, z którymi musiałem czekać na wolne odsłony, których też jest mało. Bo jak nie ma płatnych, to agencja mi wrzuca autoreklamy. A nie możecie sprzedawać reklam wydawcom? Możemy i to robimy. Pod warunkiem, że kierują do naszego sklepu. Rozumiem, że własne reklamy mają dla ciebie sens? W tym roku reklamowaliśmy mangę i jestem z tego zadowolony. Chociaż, żeby mówić o zadowoleniu ze sprzedaży mangi, trzeba jej sprzedawać duże ilości. Te książki są tanie, więc i marża na nich nie jest za wielka. A ich wydawcy robią wszystko, by końcowego odbiorcę przyciągać do siebie – by ten czasem nie kupił w innej księgarni. Jedyna nadzieja w książkach. Coraz więcej osób kupujących u nas komiksy, kupuje także książki. Bo kiedyś klient komiksowy kupował u nas wyłącznie komiksy. A teraz i podręczniki wpadają do koszyka. Jesteście zatem księgarnią internetową pełną gębą. Jakoś tak się stało… [śmiech] A co z adresem, a tym samym marką? Sklep.Gildia.pl słabo się chyba promuje, a i dotychczasowi odbiorcy pewnie czują się zdezorientowani. Jak się uda, w tym roku będzie jeszcze nowa grafika sklepu. Choć patrząc na konkurencję stricte komiksową, grafikę mamy być może najlepszą. W każdym razie najtrudniej zmienić oprogramowanie. A jesteśmy w tej szczęśliwej sytuacji, że mamy własne. Większość małych sklepów dysponuje oprogramowaniem kupionym, do którego dopisanie czegokolwiek rodzi różne trudności. A wracając do marki? Wracając do marki, być może dobrym rozwiązaniem byłoby uczynienie ze sklepu brandu i strony nadrzędnej wobec portalu. Taka zmiana byłaby jednak dużym eksperymentem wizerunkowym. To jest zamknięte środowisko fanowskie, którego Archiwumpreferencje i przyzwyczajenia należy brać pod uwagę. Bo pójdą do konkurencji? Do konkurencji nie pójdą, bo jesteśmy jedynym miejscem, gdzie można kupić wszystkie komiksy, jakie ukazały się na rynku polskim. Trzeba mieć wszystko. Dlatego bywa, że kupujemy z własnej inicjatywy jakieś totalnie niszowe tytuły. Zdarza się, że ktoś wydając komiks nie przypisuje go do odpowiedniej kategorii i dopiero ja, ręcznie przeglądając bazę, trafiam na niego. Wydawcy dystrybuują i promują komiksy jak zwykłe książki bez zwrócenia uwagi na środowisko komiksowe – co jest absurdalne. Choć czasem ma to sens, np. komiks nominowany do Nike u mnie nie był hitem, w innych miejscach mniej branżowych chyba lepiej się sprzedawał. Skąd takie praktyki? Choćby z przekonania, że komiks źle się sprzedaje, więc „nie będziemy promować go jako komiksu”. Potem komiks nie jest wykorzystywany w edukacji, bo ludzie nie widzą jego potencjału edukacyjnego. A zaczyna powstawać sporo tytułów o zwierzętach, przyrodzie… Instytucje państwowe – jak Instytut Pamięci Narodowej – uczą w ten sposób historii. Komiks może być zatem i tubą propagandową. Był przez 50 lat PRL-u… Zgadza się. Co spowodowało totalne „zajechanie go” jako gatunku. A podobają ci się komiksy wydawane przez IPN? To są publikacje najwyższej jakości. Przemyślane, świetnie narysowane, ze znakomitymi dodatkami merytorycznymi… Powstają w tym nurcie różne rzeczy. Ot, Narodowy Bank Polski ogłosił konkurs na komiks o – uwaga – obrocie bezgotówkowym, bo chciał dotrzeć z nowoczesnym produktem do młodych ludzi. Ogłoszenie zwycięzców odbywało się na festiwalu komiksowym w Łodzi, gdzie chyba ani jeden wystawca nie miał terminali płatniczych To niszczy nieco wizerunek komiksu, który już nie jest dziełem artystycznie niezależnym. Inny temat to promocja miast. Najmniejsze ośrodki stawiają sobie dzisiaj za cel wydanie komiksu na swój temat. Ot, komiks o muzeum w Wejherowie. Sprzedajecie takie? O ile są przeznaczone do sprzedaży. Z kim konkurujecie? Jest księgarnia Incal z Łodzi, Komikslandia z Warszawy… Tyle że one mają także sklepy stacjonarne, a my nie mamy. Może warto? Na pewno. Przymierzamy się, żeby w tym roku coś znaleźć. Na Pradze. Dlaczego na Pradze? Bo po tej stronie Wisły są trzy sklepy z komiksami – wszystkie na linii metra. A na Pradze nie ma ani jednego, a metro …
Wyświetlono 25% materiału - 896 słów. Całość materiału zawiera 3584 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się