W ogólnopolskiej prasie w ostatnich dwóch tygodniach pojawiło się wyjątkowo dużo ciekawych artykułów dotyczących naszej branży. Poniżej skróty wybranych. „Gazeta (Wyborcza) w Krakowie” 28 października drukuje tekst Małgorzaty Niemczyńskiej „Nike, która się waha”. Czytamy m.in.: „Debata pod tytułem »Pióra i polityka« dotyczyła nagród literackich. (…) – Są potrzebne wydawcom i pisarzom – wyjaśniał Michał Paweł Markowski, profesor UJ. – Zwłaszcza młodszym pisarzom, a jeśli młodsi pisarze mają żony, to żonom są bardzo potrzebne. Niebezpieczne jest tylko, gdy bogaty pisarz dostaje nagrodę, bo go to demoralizuje [dodawał]. – To okrutna zabawa i zawsze zabawa niesprawiedliwa – przyznał Stefan Chwin, który zasiadał przez kilka lat w jury nagrody Nike. (…) – Jeśli chodzi o obecny skład jury Nike, to tam się znają na literaturze dwie osoby! – denerwował się Jerzy Illg, redaktor naczelny Znaku. – A mianowanie szefem osoby [Henryka Berezy – przyp. red.], która wykończyła najważniejsze pismo literackie w Polsce, rzuca cień na całe to grono i odbiło się na tegorocznym werdykcie! – złościł się Illg. (…) Chwin zaproponował, żeby jako konkurencję dla komisji śledczych zacząć transmitować takie obrady na żywo. (…) – Każda nagroda jest polityczna i nie ma nic wspólnego z literaturą – postawił śmiałą tezę Markowski”. „Przegląd” 30 października pod nagłówkiem „Niewielu laureatów nagrody Nobla napisało później coś wartościowego” publikuje tekst Wiesława Kota „Literacki pocałunek śmierci”. Czytamy w nim m.in.: „Branża nazywa Nagrodę Nobla »pocałunkiem śmierci« dla pisarza. Niewielu twórców wytrzymuje jej presję i po Noblu pisze jeszcze coś wartościowego. Zresztą ta nagroda nie jest w stanie dokonać cudu. Jeżeli pisarz nie umie wywrzeć znaczącego wpływu na współczesną kulturę, to – z Noblem czy bez Nobla – przepadnie bez wieści. I to jest przypadek co najmniej 70 proc. laureatów. (…) Przykładem są nagrodzeni Polacy. Tych Nobel uratował od zapomnienia przez światową publiczność czytającą. Henryka Sienkiewicza premiowano Noblem 10 lat po napisaniu »Quo vadis?«, kiedy to jego talent znalazł się na równi pochyłej. (…) Szymborska kolejny tomik (…) wydała dopiero sześć lat po otrzymaniu nagrody. (…) W dodatku tomik zawierał tylko 23 utwory i nie przyniósł żadnych rewelacji. Natomiast Czesław Miłosz po zdobyciu Nobla (1980) wydał niemal dokładnie tyle samo książek, co przed Noblem. (…) Na świecie mało go czytano, a szkoda. (…) Prawdziwego pecha mieli twórcy wybitni, którym Nobla sprzątnęła sprzed nosa nagroda stalinowska bądź leninowska. (…) Ofiarą walki systemów stał się Jarosław Iwaszkiewicz, któremu Nobla storpedowało przyjęcie w 1970 roku Międzynarodowej Leninowskiej Nagrody Pokoju. A na Nobla wyraźnie się zanosiło. (…) Osobna kategoria nagrodzonych to nobliści, którym odebrało rozum. Widowiskowo oszalał laureat z 1920 roku, Norweg Knut Hamsun. Podczas wojny poparł kolaboracyjny rząd Vidkuna Quislinga, pisał propagandowe teksty faszystowskie. (…) Po wojnie rodacy wstydliwie zamknęli go najpierw w klinice psychiatrycznej – że niby nie faszysta, lecz wariat – potem w przytułku dla starców. (…) Jeana Paula Sartre’a Nagroda Nobla zastała w roku 1964, a więc w skrajnie niefortunnym momencie. Przeżywał właśnie ślepą miłość do komunizmu. Osobiście adorował przewodniczącego Mao i Fidela Castro. (…) W dodatku pogarszający się stale wzrok spowodował, iż do śmierci dotrwał w całkowitych ciemnościach – zarówno tych dosłownych, jak i intelektualnych”. „Polityka” 29 października publikuje tekst Mariusza Czubaja „Grupa trzymająca polską książkę”. Czytamy w nim m.in.: „Jakkolwiek nagrody literackie, pieniądze i sławę zdobywają pisarze, to o kształcie i kondycji rynku książki decydują inni: wydawcy, agenci, dystrybutorzy. Ułożyliśmy listę dziesięciu osób wywierających nań największy wpływ. (…) Trudno o większy kontrast niż ten, który odróżnia W.A.B. od Świata Książki. (…) – Gdy zaczynaliśmy, mieliśmy pieniądze na …