Czwartek, 1 grudnia 2011
Rozmowa z Katarzyną Sienkiewicz-Kosik, współwłaścicielką wydawnictwa Powergraph
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeru315
Nie było nam łatwo umówić się na to spotkanie. Ale to chyba normalne, że w tak małej firmie, jak Powergraph nie da się nie pracować bardzo intensywnie… Rzeczywiście. Z założenia jesteśmy małym wydawnictwem. Na początku swojej działalności firma zajmowała się czymś zupełnie innym – reklamą i promocją. Zatrudniała wówczas sporo, jak na nasze warunki, osób. W pewnym momencie stwierdziliśmy, że „już nigdy więcej!”. Oboje z moim mężem, Rafałem Kosikiem, chcieliśmy mieć małą firmę i móc robić to, na co mamy naprawdę ochotę, przy okazji zarabiając pieniądze, bo przecież z czegoś trzeba żyć (śmiech). Ale mówiąc poważnie, bardziej odpowiada nam taka mała dwu-trzyosobowa struktura, w ramach której działamy obecnie. Udało wam się stworzyć działające od kilku lat i jednak osiągające pewnego rodzaju sukcesy wydawnictwo autorskie. Wydaje mi się, że jest to efekt systemu pracy, jaki przyjęliśmy. Rafał pisze, a ja zajmuję się redakcją, promocją, sprzedażą. Dbam o to, na co sam autor nie ma ani czasu, ani sił, całą uwagę koncentrując na pisaniu. Z drugiej strony Rafał jest typem człowieka, który wszystko musi zrobić sam, stąd też w dalszym ciągu osobiście projektuje okładki książek wydawanych przez Powergraph, a nawet zajmuje się ich składem. A nie mieliście propozycji, aby Rafał zaczął wydawać książki gdzie indziej? Mieliśmy, ale Rafał nie potrafiłby efektywnie funkcjonować w dużym wydawnictwie. Po prostu trudno byłoby o taką nić porozumienia, która gwarantowałaby dobrą współpracę i ciekawe efekty twórcze. Przypomnij, kiedy powstało wydawnictwo… Odpowiedź na to pytanie jest bardzo trudna. Firma powstała w pierwszej połowie lat 90., jednak wówczas Rafał prowadził ją jeszcze z dwoma kolegami. Ja dołączyłam do niej w 1995 roku i mniej więcej do 2004 roku działaliśmy jako agencja reklamowa. W tym czasie często zastanawialiśmy się, czy robimy w życiu to, co nas cieszy, a przy tym coś rzeczywiście pożytecznego… I wpadliście na szalony pomysł… Tak, wyjątkowo szalony. A mianowicie wymyśliłam, że może powinniśmy wydać książkę dla dzieci. Nasz syn, Jasiek miał wtedy pięć-sześć lat. Bardzo dużo wówczas mu czytaliśmy i nadeszła taka chwila, że coraz trudniej było nam znaleźć odpowiednie lektury. Któregoś pięknego wieczoru Rafał doszedł do wniosku, że napisze historię, której akcja będzie umiejscowiona w Polsce i choć po części będzie odzwierciedlać rzeczywistość, jaką znają polscy czytelnicy, przez co będzie im ona bliższa niż niejeden fantastyczny świat wymyślony przez zagranicznego autora. Zresztą zanim Rafał zaczął pisać pierwszy tom serii „Felix, Net i Nika” bardzo intensywnie się do tego przygotowywał. W jaki sposób? Długo zastanawialiśmy się, jaka powinna być fajna książka dla dzieci. Przede wszystkim zależało nam na tym, aby dzieci same chciały ją czytać, żeby ich decyzja o lekturze była świadoma. Obserwowaliśmy preferencje czytelnicze naszego syna, jego rówieśników i trochę starszych czytelników. Widzieliśmy, jak długo potrafią się skupić na jednej czynności, jak bardzo podzielną uwagę mają, przez co łatwo jest ich odciągnąć od lektury. To uczyło nas, czego Rafał powinien unikać, czyli na przykład niemal przysłowiowych „opisów przyrody na trzy strony”… Czyli taka książka musiała zostać odpowiednio „sformatowana”… Rzeczywiście taka trochę była, przy czym był to świadomy wybór autora. Pamiętam, jak po premierze pierwszego tomu, krytycy zarzucali Rafałowi, że wymyśla mnóstwo gadżetów i „porzuca” je na rzecz kolejnych, jeszcze bardziej atrakcyjnych. Tymczasem często wraca do nich po kilku latach, w kolejnych tomach. Choć rzeczywiście konstrukcja pierwszej książki przypominała nieco konstrukcję gry komputerowej i zapewne jest to jedna z rzeczy, którymi „kupiliśmy” młodych czytelników. Celem nadrzędnym było zachęcenie ich do samodzielnej lektury. Kiedy cykl zadebiutował na rynku? Pod koniec 2004 roku. Przez jakiś czas wydawaliśmy jedną książkę rocznie, ponadto w dalszym ciągu zajmowaliśmy się jeszcze reklamą, ponieważ chcieliśmy ten etap naszej aktywności zawodowej zamknąć z czystym kontem. Jednak Rafał koncentrował się przede wszystkim na pisaniu, a każda kolejna książka z serii przekładała się na coraz większe sukcesy. Kolejne tomy otrzymywały coraz lepsze recenzje, seria zdobyła ważne dla nas nagrody. A kiedy przyszedł sukces komercyjny? Na szczęście dla nas, już po premierowym tomie. W ogóle mieliśmy wówczas takie poczucie „kariery Nikodema Dyzmy”. Wymyśliliśmy coś i nagle okazuje się, że z różnych stron posypały się na nas pochwały… To od razu zapytam, kogo „kantujecie”? Mam nadzieję, że nikogo (śmiech)… Myślę, że jedną z przyczyn sukcesów „Felixa…” jest fakt, iż Rafał bardzo poważnie traktuje swojego czytelnika. Z jednej strony nie chce mu się przypodobać za wszelką cenę, a z drugiej nie pisze książek „tak jak dla dorosłych, tylko gorzej”, a wręcz przeciwnie. Stara sie tworzyć obszerne, ciekawe historie. Przy pierwszej książce obawialiśmy się, czy dzieci nie przestraszą się jej objętości. Chyba niepotrzebnie. Rynkowa tendencja jest taka, że proza dla młodzieży nie może być zbyt „chuda”… Tak. Teraz czytelnicy Rafała twierdzą, że jego książki są nawet za krótkie. Ostatnio w internecie czytałam wpis kilkunastoletniego chłopca, który wyznacza sobie określoną liczbę stron do codziennej lektury, żeby książki starczyło mu na dłużej. Są też takie dzieci, które twierdzą, że najnowszą cześć serii, która ma 500 stron, czytały w trzy-cztery godziny. Dlatego myślę, że nie jest prawdą, iż polskie dzieci nie czytają… Potwierdzają to wyniki sprzedaży innych książek Powergraphu adresowanych do tej grupy odbiorców? Niestety nie. Tak jak wspomniałeś, w związku z sukcesem „Felixa…” próbowaliśmy rozwinąć serię „Fantastyczne czytanie”, a stosunkowo niedawno wprowadziliśmy na rynek książkę „Klemens i Kapitan Zło” z ilustracjami Tomka Lwa Leśniaka, który rysuje „Jeża Jerzego”… Ale… Jest ogromna grupa czytelników, którzy kochają „Felixa” i chcą czytać tylko „Felixa”. Chyba podobnie było z „Harrym Potterem”. Ile książek w serii „Felix, Net i Nika” już wydaliście? Jesteśmy świeżo po premierze dziewiątego tomu. Bardzo często pada pytanie, jak długo jeszcze będą ukazywać się kolejne. Odpowiadamy: tak długo, jak czytelnicy będą tego chcieli, a Rafałowi nie zabraknie pomysłów. Rafał jest autorem, który nie napisze ani jednego zdania, jeżeli jego samego nie będzie to bawiło. W jego przypadku nie można złożyć …
Wyświetlono 25% materiału - 937 słów. Całość materiału zawiera 3751 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się