Szerzej do wydarzenia w Gdańsku odniósł się Bronisław Kledzik, dyrektor wydawnictwa Media Rodzina: Grozą powiało z dziedzińca parafii NMP Matki Kościoła i św. Katarzyny Szwedzkiej w Gdańsku, na którym w niedzielę 31 marca br. po mszy św. księża rozpalili ognisko i wrzucili do ognia „Harry’ego Pottera” i parę innych książek. Ceremonii przewodniczył ks. Rafał Jarosiewcz, egzorcysta z fundacji SMS z Nieba. Czy to był happening, jak chcą niektórzy, a może obłęd? A może finał trwającej już lata krucjaty przeciwko małemu czarodziejowi, ulubieńcowi młodych czytelników? Kiedy w ubiegłym roku przeczytałem w „Gościu Niedzielnym” artykuł o pożytkach płynących z lektury „Harry’ego Pottera”, powiedziałem w redakcji, że wreszcie nastał pokój. Byłem przekonany, że czas krucjaty już minął. Pomyliłem się po raz drugi. Po raz pierwszy pomyliłem się po wydaniu tomu czwartego „Harry’ego Pottera”. Wtedy to, późną jesienią 2001 roku, do Polski dotarły zdjęcia i relacje ze spalenia książek J.K. Rowling w USA, bodaj w Teksasie. Wtedy też powiedziałem właścicielowi Media Rodziny Robertowi Gamble, że u nas, w Polsce, nie byłoby to możliwe. Pan Robert pokiwał głową, a ja, pewny swego, zaproponowałem mu zakład. Stanęło na tym, że jeżeli do najbliższej Wielkanocy nie pojawią się w mediach publicznych, do których zaliczyliśmy również ambonę, żadne wzmianki o obecności szatana w „Harrym Potterze”, ja wygram 10 dolarów, w przeciwnym razie zapłacę panu Robertowi 10 złotych. Zważywszy na proporcję budżetu amerykańskiego do polskiego to był właściwy parytet. Zaraz po święcie Trzech Króli ja – jeszcze bardziej pewny swego – zaproponowałem podniesie stawki do 100 dolarów i 100 złotych. Zakład stanął, ale już po tygodniu został rozstrzygnięty. „Gazeta Wyborcza” doniosła, że ksiądz proboszcz jednej z wrocławskich parafii ogłosił z ambony, że zobaczył w „Harrym Potterze” szatana! Dałem Bobowi 100 złotych, a on pojechał do Wrocławia i położył je na tacy. Ambona stała się najczęstszym medium krucjaty antypotterowej. Z różnych stron świata dochodziły do nas wieści o atakach na „Harry’ego Pottera”. Nawet z Watykanu. Ile w tym było plotek, nie wiem. Jednak szczególnie przykro mi się zrobiło, kiedy podczas uroczystej mszy św. wielkanocnej proboszcz mojej rodzimej parafii zaczął prawić o „takich różnych Potterach”, co to diabła naśladują. Zapytałem go po kilku dniach, czy czytał książkę. Odpowiedział, że nie czytał, ale tak mówią ludzie. Pytam, jacy ludzie? „No, w różnych parafiach” – odpowiedział. Na krucjatę przeciwko Harry’emu Potterowi ruszyli nie tylko duchowni, ale również świeccy. Osobiście miałem okazję spotkać się z dość głośnym harcownikiem, redaktorem Robertem Tekielim. Podczas jednego ze spotkań poświęconych książkom J.K. Rowling, redaktor Tekieli – występujący na spotkaniu jako główny panelista …