Poniedziałek, 15 grudnia 2008
Rozmowa z Martą Żurawiecką – dyrektorem wydawniczym i Markiem Pyciem – dyrektorem handlowym w Wydawnictwie Diecezjalnym i Drukarni w Sandomierzu
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeru236
W tym roku zaszły u państwa zmiany personalne. M.in. taka, że pani została dyrektorem wydawniczym, wcześniej pełniąc funkcję szefowej redakcji. Czy w ślad za tym zmieniła się struktura firmy lub jej profil? Marta Żurawiecka: W tym zakresie – na szczęście – nic się nie zmieniło. Baczenie nad wszystkim nadal ma ks. dyrektor Leszek Pachuta. Ja jestem odpowiedzialna za wydawnictwo, Marek za handel, Tomek Krajewski za drukarnię. Mamy jeszcze dyrektora ds. jakości i kierownika działu usług. To są nowe stanowiska. To znaczy, że pan jest podwładnym pani Marty? Marek Pyć: Nie, nasze stanowiska są równorzędne. MŻ: W mojej gestii jest przede wszystkim zarządzanie redakcją. A kto odpowiada za marketing? MŻ: Dyrektor handlowy. MP: Firma rozwija się dynamicznie, w związku z czym konieczna była zmiana jej struktury. Ile obecnie wynosi zatrudnienie? MP: 98 pełnych etatów. Większość w drukarni. A ile osób pracuje w redakcji? MŻ: Dwóch redaktorów plus trzeci na zlecenie, dwie osoby w korekcie oraz graficy. Pani jest jednym z tych dwóch redaktorów? MŻ: Tak. I w trzy osoby redagują państwo 150 tytułów rocznie? W 2008 tyle miało się ukazać nowości. MŻ: Jesteśmy sprawni. [śmiech] To samo mówiła pani trzy lata temu, kiedy redagowała prawie wszystkie książki. MŻ: Od tego czasu sporo się zmieniło. Z wyjątkiem kwalifikacji naszego zespołu. W redakcji pracuje też osoba odpowiedzialna za promocję. Uznaliśmy bowiem, że aby dobrze promować książki, należy je gruntownie znać. Mówili państwo, że marketing jest w gestii pana Marka. MŻ: Marketing, który mi podlega, związany jest bardziej z promocją. Czy ks. Pachuta nie pełni w takim razie roli – w dużym uproszczeniu – państwa Rady Nadzorczej? MP: [śmiech] Tak to trochę wygląda. MŻ: Żartujemy, że ks. dyrektor jest kowalem, a my szczypcami. [śmiech] MP: Wszystkie sprawy omawiamy natomiast na spotkaniach „zarządu”, którym przewodzi ks. dyrektor. MŻ: Kiedy na jakimś odcinku dzieje się źle, musi na to reagować cała firma. Drukują państwo wyłącznie u siebie? MŻ: Jeżeli nie są to koedycje, to tak. Koedycje wykonujemy w Chinach. Jak drukowanie na swoich maszynach wygląda od strony biurokratycznej? Powstaje dokument noszący ślad tego działania? MP: Oczywiście, przede wszystkim z powodów magazynowo-księgowych. MŻ: To oczywiście nie są faktury. MP: Raczej dokumenty magazynowe. Bo to nie jest usługa. Dokumentem wewnętrznym drukarnia przekazuje towar do magazynu. A jak liczony jest techniczny koszt wytworzenia książki? Drukując u siebie do kosztów tych nie zaliczą przecież państwo marży drukarni, bo marży tej po prostu nie ma. MŻ: Ale są inne koszty – praca ludzi, prąd, zakup papieru, farb, amortyzacja maszyn, koszty redakcji… MP: Ale pan ma rację – „kosztu” prowizji drukarni teoretycznie nie ma. Czyli techniczny koszt wytworzenia jest niższy niż w przypadku innych wydawnictw, nie drukujących u siebie. Wyższa jest rentowność… MP: Niekoniecznie. Marże te doliczane są po obliczeniu innych technicznych kosztów wytworzenia. Wszyscy pracujący u nas w firmie normalnie zarabiają. Jesteśmy wydawnictwem kościelnym, ale to nie znaczy, że ktoś pracuje za darmo. MŻ: Uspokoję pana, że nasze książki nie są w księgarniach znacząco tańsze niż konkurencji. Kilka lat temu rozmawiałem z ks. Krystianem Kukowką, prezesem Księgarni św. Jacka, i wówczas bardzo spodobało mi się, że jego wydawnictwo funkcjonuje jako spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, w której 100 proc. udziałów należy do Archidiecezji Katowickiej. On też bardzo sobie tę formę chwalił – jako przejrzystą i dającą większe pole manewru w działaniach biznesowych. Nie było nigdy pomysłu, aby i państwa firma była… firmą? MP: W naszym przypadku nie jest to takie proste do przeprowadzenia. Chociażby z tego powodu, że dość dużym obciążeniem jest koszt zakupu nowych maszyn do drukarni, na co bierzemy kredyty bankowe. Banki z kolei, mając wgląd do naszej historii finansowej, łatwiej udzielają kredytów. Jesteśmy po prostu stabilniejszym partnerem dla banku niż spółka, która dziś jest, a jutro może jej nie być. Pytanie, oczywiście, czy jednak nie łatwiej byłoby wziąć te kredyty, gdybyśmy działali w formule spółki prawa handlowego. Ale już o dotacje unijne jest o wiele trudniej. Ks. Kukowka chwalił sobie zdolność kredytową. MP: Po pewnym czasie funkcjonowania spółki na pewno jest to korzystne. Oczywiście, pana pytaniom trudno się dziwić – działamy w specyficznych realiach. Pamiętam, że kiedy nastąpił przełom, wydawnictwa kościelne stosunkowo późno zaczęło chłonąć wiedzę na temat otoczenia prawnego prowadzonej działalności. Pytaliśmy siebie nawzajem, jak rozwiązywać rozmaite problemy – przede wszystkim w zakresie prawa autorskiego, jak to wszystko powinno wyglądać. Cieszy nas zatem dzisiejszy poziom wiedzy wśród wydawców. A nas w redakcji od dawna nie dziwi sprawność w działaniu i profesjonalizm oficyn z sektora kościelnego. Niczym państwo nie ustępują firmom świeckim. MP: A niekiedy je przewyższamy… Choć wciąż zdarzają się na targach siostry smutno siedzące za stolikiem… MŻ: Ale już o Wydawnictwie Sióstr Loretanek nie może pan tego powiedzieć. Inny przykład to Wydawnictwo św. Stanisława BM Archidiecezji Krakowskiej. Ich rozwój to też skok. W tym przypadku rozwój wynika jednak z daru, jakim jest niemal wyłączność na dzieła Jana Pawła II. MŻ: Ale ten dar też trzeba umieć wykorzystać. MP: Jeśli prześledzi się ten dar, widać wyraźnie, jak wiele zależy od obdarowanego. Pierwszą książkę papieża, „Dar i tajemnica”, dystrybuował WAM – i był sukces handlowy. Za kolejną, „Wstańcie, chodźmy!”, wzięli się już sami. I takiego sukcesu nie było. Przy następnych książkach wyciągnęli wnioski, nauczyli się, jak to się robi. Stąd ten skok. Jeżeli ktoś chce wydawać kilka tytułów rocznie, może nic w swojej firmie nie zmieniać. Ale jeżeli chce się rozwijać, musi zatrudnić fachowców, zapłacić im, przeszkolić, zainwestować. Oficyny kościelne pilnie odrobiły tę lekcję. Chociaż tak na dobrą sprawę – …
Wyświetlono 25% materiału - 891 słów. Całość materiału zawiera 3566 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się