Dobrze, to już było. Tak można skomentować sytuację na rynku książki, czy szerzej wydawniczym, bo także prasy, czy jeszcze szerzej – na rynku mediów, bo kryzys dotyczy wszystkich analogowych form dystrybucji treści. Gdzie są czytelnicy? Gdzie są pieniądze z reklam, które zawsze zasilały branżę medialną? Odpowiedź jest prosta – w internecie. I to nie w rozproszonym internecie, bo śmietankę spija zaledwie kilka firm: Google, Amazon, Apple, Microsoft... i w zasadzie na tym koniec. Czytam, że Google w 2012 roku miało ponad 50 mld dolarów przychodu i blisko 3 mld dolarów zysku. To odpowiedź na pytanie, gdzie się podziały pieniądze z rynku wydawniczego? Niestety, z roku na rok w coraz większym stopniu pożera je Google i pozostała elita cyfrowego świata. W Polsce w 2012 roku przychody na rynku książki spadły nieznacznie, o ok. 2 proc., osiągając poziom 2,66 mld zł. To oczywiście wstępne dane. Był to jednak kolejny rok spadku przychodów, a wartość sprzedaży jest na poziomie niewiele wyższym niż w 2007 roku w wartościach nominalnych. Inflacja w 2012 roku wyniosła, według danych GUS, 3,7 proc., a więc realny spadek to blisko 6 proc. Spadki sprzedaży byłyby znacznie większe, gdyby nie bardzo dobry ostatni kwartał, a właściwie ostatnie dwa miesiące, czyli okres przedświąteczny, kiedy do sprzedaży trafiły największe bestsellery 2012 roku. Tylko sprzedaż dwóch hitów E.L. James („Pięćdziesiąt twarzy Graya” i „Ciemniejsza strona Greya”) to 550 tys. egz., a do tego należy doliczyć 170 tys. egz. powieści „Trafny wybór” J.K. Rowling. Przy czym w przypadku tej ostatnich chyba zarówno polski wydawca, Znak, jak i rynek, liczyły na więcej i sporą sensacją jest, że pani Rowling została zdystansowana na listach bestsellerów przez panią James. Tylko te dwie książki dały w końcówce roku księgarzom zastrzyk w postaci dodatkowych ok. 32 mln zł, co w cenach zbytu daje zapewne ok. 18 mln zł, czyli trzy książki miały łącznie ok. 0,7 proc. udziału w całym rynku w 2012 roku. Ważniejsze jednak, że te trzy książki, dwóch autorek, zagoniły ludzi do księgarń – także tych internetowych. Kłopot z tanią książką Końcówka 2012 roku przyniosła jednak także bardzo złą informację. Weltbild ogłosił, że wycofuje się z polskiego rynku, mało tego, że nie znalazł kupca na markę Świat Książki i gotów jest wyprzedać za- pasy magazynowe za ułamek ich wartości. Z końcem stycznia 2013 roku Weltbild całkowicie zakończył działalność wydawniczą. Wciąż nie wiemy, czy należące do firmy księgarnie, a przede wszystkim prawa autorskie i ogromne zapasy produkcji z lat poprzednich, znajdą nabywcę, czy też zasilą punkty z tanią książką i do reszty rozregulują i tak rozchwiany rynek. Plotki mówią, że pozostałości po Weltbildzie mogą kupić Empik czy Olesiejuk – oby tak się stało, może to być też Znak, czy jakikolwiek inny duży gracz branżowy, który będzie wiedział jak zagospodarować ten majątek. Scenariusz masowej wyprzedaży tytułów czytelniczo atrakcyjnych, to dla rynku wydawniczego prawdziwy horror, powtórka scenariusza z początku 2011 roku, kiedy po wprowadzeniu przejściowego okresu na 0 proc. VAT masowo wyprzedawano końcówki nakładów z lat poprzednich. Moim zdaniem, przynajmniej w połowie jest to przyczyną wciąż trwających problemów rynku – ogromna podaż taniej, a wartościowej książki. Jeśli do tego, co już jest w ofercie, dodalibyśmy zawartość magazynów Świata Książki (na pewno grubo ponad milion egzemplarzy), to rynek by zatonął w tej obfitości tanich lektur. Obroniłyby się wyłącznie najwięk- sze bestsellery. Mam nadzieję, że ten scenariusz jednak nie zostanie zrealizowany, nie tylko ktoś kupi majątek Weltbildu, ale też mądrze go zagospodaruje. Mądrze, oznacza jednak zamrożenie kapitału na co najmniej kilkanaście miesięcy, niewiele jest na rynku firm, które mogą sobie na to pozwolić. Firmy handlujące tanią książka płacą obecnie średnio ok. 1,10-1,20 zł za egz. i jest to o połowę mniej niż płaciły w 2009 roku. Podaż oferty wciąż jest ogromna. Niestety, wielu czytelników przyzwyczaiło się do tego, że kupują wyłącznie w punktach z tanią książką (dołączył do nich w 2011 roku Matras), co nakręca spiralę przecen i ma tragiczny wpływ na poziom zamówień nowości. Zarówno Empik, jak i Matras, praktycznie nie zamawiają już nowych tytułów spoza listy rynkowych pewniaków. Mali wydawcy zostali odcięci od rynku, podobnie jak bardziej …