Kiedy 15 lat temu postanowiłam założyć wydawnictwo Kirin, noszące nazwę mitycznego stworzenia przynoszącego ludziom szczęście, Japonia była dla polskich czytelników bardzo odległym archipelagiem. Na rynku można było zdobyć stare wydania klasycznych japońskich autorów, jak Kawabata czy Tanizaki, a także niekiedy graniczące z fantastyką relacje autorów, którzy zawitali do tego kraju, lecz rzetelnych źródeł i współczesnych powieści było jak na lekarstwo. Zaczęliśmy tak naprawdę nie od książek, a od magazynu. Kwartalnik „Torii” pierwotnie powstał pod auspicjami innego wydawnictwa, Diamond Books, które jednak nie było zainteresowane wypuszczeniem go na szerokie wody – ograniczało się do sprzedaży internetowej i okazjonalnej. Czułam jednak, że to za mało, dlatego poprosiłam o możliwość poprowadzenia tego projektu dalej na własną rękę. Stąd też „Torii”, które ukazuje się do dzisiaj i można je znaleźć w salonach Empiku, jest tak naprawdę o rok starsze od swojego aktualnego wydawcy. Początki naszego wydawnictwa nie były łatwe. Pierwotnie mieliśmy …