środa, 10 lutego 2021
ROZMOWA Z BLANKĄ ŁYSZKOWSKĄ, WŁAŚCICIELKĄ WYDAWNICTWA COJANATO
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeruBiblioteka Analiz nr 540 (3/2021)
Frapuje mnie nazwa wydawnictwa… Cieszę się, że nazwa CoJaNaTo? (z pytajnikiem w logo) przyciąga uwagę. Nie szukałam jej jakoś specjalnie. Zależało mi, żeby wyrażała zaciekawienie, otwartość na siebie i świat, w jakiś sposób sugerowała jedną z najważniejszych właściwości ludzkiego umysłu, czyli umiejętność kwestionowania przekonań i dogmatów. I autorefleksję. Jak to się wszystko zaczęło? CoJaNaTo jest jedną z najważniejszych rzeczy w moim życiu. Poświęcam mu wiele czasu i serca, ale obiektywnie jest to bardzo małe i niszowe wydawnictwo. Czuję się wyróżniona, mogąc tutaj o nim opowiedzieć. Firmę CoJaNaTo Blanka Łyszkowska zarejestrowałam 22 listopada 2010 roku, ale pomysł, żeby tłumaczyć i wydawać książki, przyszedł mi do głowy kilka miesięcy wcześniej, w czasie lektury oryginalnego wydania książki „Ciało kobiety, mądrość kobiety” dr Christiane Northrup. Mój ówczesny mąż, który właśnie założył własne wydawnictwo, poprosił mnie o jej zrecenzowanie pod kątem wydania w języku polskim. Ta lektura stała się punktem zwrotnym w moim życiu, a także dostarczyła całą listę książek o kobiecym zdrowiu, które – jak uważałam – powinny zostać wydane w Polsce. CoJaNaTo powstało, żeby ten pomysł zrealizować. Jakim tytułem oficyna zadebiutowała na rynku? „Medycyna wibracyjna” Nelly Radwanowskiej-Amejgag. Jak wszystkie książki, również, a nawet przede wszystkim ta związana była z moim osobistym doświadczeniem. Terapia dźwiękami bardzo mi pomogła wyleczyć się z pewnego problemu zdrowotnego, bardzo trudnego dla medycyny akademickiej. Po zapoznaniu się z ofertą określiłabym profil wydawnictwa tak: to przede wszystkim wydawnictwo poradnikowe, poświęcone rozwojowi duchowemu i osobistemu, edukacji, macierzyństwu i kobiecości. Drugą nogę stanowią publikacje dla dzieci. Profil wynika z pani osobistego zainteresowania i doświadczenia, czy dobrze się domyślam? Jeśli spojrzeć na liczbę tytułów, to powyższe twierdzenie się zgadza, ale jeśli weźmiemy pod uwagę nakłady poszczególnych tytułów, to bardziej precyzyjnie byłoby określić CoJaNaTo jako wydawnictwo skupione na edukacji opartej o życzliwość z jednej strony, a z drugiej na dobrostanie psychofizycznym kobiet i – szerzej – rodziców. Tak zwany rozwój osobisty (nie lubię tego określenia – obrosło w mnóstwo złych skojarzeń) moim zdaniem jest nierozerwalnie związany ze zdrowiem fizycznym i psychicznym. Możliwie jak najlepsze samopoczucie w głowie i w ciele jest potrzebne, by spełniać się w innych aspektach, dlatego zanim podejmiemy się realizowania innych celów (jak rozwój osobisty, zawodowy itd.) i wypełniania innych ról (np. rodzica, przedsiębiorcy, artystki), potrzebujemy w pierwszej kolejności zadbać o swój dobrostan. Wszak zdrowie to podstawa wszystkiego! Od tego tematu też zaczęłam jako wydawczyni. Kolejne tematy pojawiały się w miarę jak moja uwaga mogła się przesunąć na inne dziedziny. Z czasem okazało się, że tematyka rodzicielsko-edukacyjna zaczęła zajmować coraz więcej miejsca i dziś jest to jednak nasz największy dział tematyczny. Przeczytałam o pani takie piękne słowa: „Uważa, że najważniejsze w życiu jest życie i że obowiązkiem każdego jest żyć najpełniej, jak potrafi”. Czy to się właśnie udaje, sięgając po wydawane przez panią książki? Dziękuję! To zdanie opisuje moje bardzo osobiste doświadczenie, które pchnęło mnie do dokonania szeregu zmian w życiu, w tym do zrezygnowania z etatu i założenia wydawnictwa. W bardzo trudnym dla mnie momencie uratowało mnie właśnie głębokie zrozumienie, że samo życie jest sensem życia, a cała reszta to sprawy drugo– i trzeciorzędne. Wszystkie wydawane przeze mnie książki mają za cel celebrację życia, którego manifestacją w relacjach między ludźmi jest życzliwość i miłość. Mam szczerą nadzieję, że to właśnie wnoszą do życia czytelniczek i czytelników. A ile dotychczas ukazało się tytułów pod marką CoJaNaTo? Muszę policzyć… Prawie pięćdziesiąt! A dokładnie czterdzieści dziewięć. Też zacna liczba – dzielona przez siedem daje siedem. Z zawodu jest pani tłumaczką z języka francuskiego, również dla swojego wydawnictwa przetłumaczyła pani kilka książek, np. „Prawa naturalne dziecka”, „Moją supermoc”, „Uważność małej żabki”… Na co dzień mieszka pani we Francji. Jak udaje się zarządzać wydawnictwem na odległość? Tak, uwielbiam tłumaczyć. Szkoda, że mam na to coraz mniej czasu… Od początku, gdy jeszcze mieszkałam w Warszawie, wydawnictwo było w stu procentach wirtualne. Mogłabym mieszkać gdziekolwiek, byle mieć połączenie internetowe i w miarę blisko lotnisko z połączeniami do Polski. Mam współpracowników w różnych miejscach, nawet w Meksyku. Do Francji wyprowadziłam się z przyczyn osobistych, ale związki z Francją i kulturą francuskojęzyczną mam od liceum. Czuję się tu zupełnie u siebie. Bądźmy szczerzy: różnice kulturowe między Polską a Francją są mniejsze niż między mieszkańcami niektórych stanów USA. Przed pandemią bywałam w Warszawie co dwa miesiące na co najmniej tydzień (żadne wyrafinowane narzędzie technologiczne nie zastąpi osobistego kontaktu!). Był to czas wystarczający, żeby odbyć niezbędne spotkania. Reszta pracy odbywa się przecież i tak przez telefon i komputer. Wróćmy jeszcze do początków wydawnictwa. Podjęła pani decyzję o zadebiutowaniu na niełatwym rynku książki. Znała pani wówczas mechanizmy, jakie nim rządzą, takie jak wysokie rabaty dla dystrybutorów czy długi okres oczekiwania na płatności? Dziesięć lat temu nie miałam pojęcia o warunkach na rynku. Chociaż nie, to nie do końca prawda, bo mój ówczesny mąż pracował dla jednego z gigantów branży, który wtedy właśnie upadł. Miał sporą wiedzę o rynku książki i oczywiście mi ją przekazał, opowiadając o swojej pracy. Nie wiedziałam, jak to wygląda w praktyce. Muszę jednak dodać, że początkowo nie zakładałam, że wydawanie książek stanie się moim źródłem utrzymania. Chciałam udostępnić pewne tytuły polskim czytelniczkom. Brałam pod uwagę nawet prowadzenie tej działalności bez zysku dla siebie. Z czasem oczywiście rzeczywistość finansowa dopadła i mnie, mimo idealistycznej postawy. Momentami nie było łatwo. Kilka razy w przeszłości znalazłam się w sytuacji, gdy inwestycja w kosztowny tytuł o mały włos nie pociągnęła za sobą bankructwa wydawnictwa, właśnie z powodu terminów płatności. Na szczęście to się zmieniło na lepsze. Również solidność płatników się poprawia. Choć oczywiście pojawiają się z kolei inne, nowe trudności. Nikt mi nie obiecywał ogrodu pełnego róż, jak mawiają. A jak pani postrzega branżę teraz, po dekadzie działalności? Odpowiem filozoficznie: wszystko płynie. Świat się zmienia, kultura, ludzie. Siłą rzeczy zmienia się rynek i ekonomia w ogóle. To, co się dzieje dziś na rynku książki, jest oczywiście nierozerwalnie związane ze zjawiskami globalnymi. Wiele z nich niepokoi, ale – jako urodzona optymistka – wierzę, że zawsze będzie miejsce dla książek wysokiej jakości, dla wartościowej relacji z czytelnikami, krótko mówiąc: dla wydawnictw takich jak moje. Statystyki zdają się potwierdzać tę nadzieję – wydawnictwa, które postawiły na te wartości, dają sobie radę. Czasem znakomicie, jak Dwie Siostry czy Mamania – wydawnictwa, które obserwuję i podziwiam od lat. Cieszy mnie prawdziwy wybuch trendu self-publishingu, wspomagany możliwościami mediów społecznościowych i internetu w ogóle. Wiele wartościowych treści nie pojawia się wcale w hurtowniach i wierzę, że to zjawisko ma szansę z czasem zniwelować patologiczną moim zdaniem wojnę cenową na rynku i może nieco „zdemokratyzować” branżę. Regularnie trafiają do mnie po radę osoby, które chcą wydać swoją książkę i dość często zachęcam je do stania się swoim własnym wydawcą. Zawsze, kiedy dana autorka czy autor ma wysoki potencjał w tworzeniu swojego kanału sprzedaży. Może to jest postawa mało biznesowa, ale bardzo mnie te sukcesy self-publishingowe cieszą. To w którym momencie projekt wydawniczy zaczął przynosić zyski? Zysk, niewielki, ale jednak, wydawnictwo przynosiło właściwie od początku, a to głównie dlatego, że skala działalności była początkowo (i jest nadal!) niewielka, zaś koszty bardzo ograniczone. Jak mówiłam wcześniej, nie od razu w ogóle myślałam o tym projekcie w kategorii zysku. Na samym początku wystarczyło mi, że nie przynosił strat. Z czasem musiałam jednak zacząć traktować moje książki jako źródło utrzymania. Zaczęło to być możliwe w trzecim roku istnienia wydawnictwa, zaś od piątego roku mogę mówić o rozwoju umożliwiającym większe inwestycje. Ile osób pracuje w wydawnictwie? Jedna – ja! Oczywiście …
Wyświetlono 25% materiału - 1123 słów. Całość materiału zawiera 4495 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się