Propaganda od lat z sukcesem działa na rynku dystrybucji filmów DVD, skąd pomysł na poszerzenie oferty o audiobooki? Pomysł wziął się z miłości do książek. Sam od dawna słucham ich w formie audio, oczywiście przez wiele lat były to publikacje zagraniczne, bo polskiej oferty – nie licząc np. pionierskich dokonań Krzysztofa Wiśniewskiego i firmy Mozaika – nie było. Chciałem wypełnić lukę na rynku, a jednocześnie robić coś, co lubię. Decyzję ułatwiło mi upowszechnienie się formatu MP3. Postrzega pan format MP3 jako poszerzenie rynku? Oczywiście. To pozwala znacznie obniżyć koszty, nagrać książkę na jednej, maksymalnie dwóch płytach, a nie kilkunastu. Płaci się za książkę, za prawa autorskie, a nie za wytłoczone krążki. W rezultacie też klient mniej płaci, a produkt jest łatwiej dostępny. Ale nie każdy ma odtwarzacz MP3. W większości gospodarstw domowych jest jakiś odtwarzacz DVD, a większość z nich czyta też zapis MP3. Poza tym są iPody i inne, często bardzo tanie, odtwarzacze podręczne podłączane przez port USB do komputera. Jeśli ktoś chce słuchać książek, to zakup takiego urządzenia zwróci mu się po nabyciu już kilku tytułów w formacie MP3, bo w stosunku do wydań w formacie audio są one dwu lub trzykrotnie tańsze. Gorzej sytuacja przedstawia się w przypadku odtwarzaczy samochodowych, te nie zawsze czytają format MP3, a kierowcy to chyba główna grupa docelowa wydawców audiobooków? Wszystkie lepszej klasy samochody od 2004 roku wyposażane są w sprzęt audio czytający format MP3. Można też podpiąć iPoda do głośników samochodowych. Robiliście badania ilu Polaków ma wyższej klasy samochody z takim sprzętem? Nie robiliśmy; myśleliśmy wprawdzie o takich badaniach, ale okazały się zbyt drogie – firma badawcza zażądała blisko 100 tys. zł. My tyle na tych publikacjach nie zarabiamy. A ile zarabiacie? Na razie dopłacamy. Ile egzemplarzy trzeba sprzedać, by wyjść na swoje? Około 3000. A pan ile sprzedaje? Na razie mniej. Tylko jednego tytułu sprzedałem więcej. Którego? „Mistrza i Małgorzaty”, ponad 3000 egz. sprzedałem sam, a ponadto ten tytuł wzięła od nas do swojej kolekcji „Gazeta Wyborcza”, więc zarobiliśmy na nim. A inne? Ponad 2000 egz. książki „125 baśni do opowiadania dzieciom” Władysława Kopalińskiego, z czego większość – niestety – po jego śmierci. Inne tytuły sprzedają się słabiej. A jaki jest średni koszt wydania książki audio? Trudno liczyć średnią, gdy nie znamy długości. Długa książka, np. „Gra szklanych paciorków” Hessego. Jakieś 30 tys. zł. Wracając do odbiorców, czy nie obserwujemy tu zmiany? Przez lata w Stanach Zjednoczonych czy Europie Zachodniej audiobooki były wydawane z myślą o kierowcach, tymczasem format MP3 jest popularny wśród młodzieży. To młode pokolenie korzysta z iPodów. Myślę, że kierowcy nadal są najważniejszym odbiorcą. Jeśli kierowca tira stoi 72 godziny na granicy, to może przez ten czas wysłuchać kilku książek. Niekoniecznie kierowca tira musi chcieć słuchać książek. Jasne, ludzie mają różne potrzeby, ale skoro taki pan Frasyniuk przez sześć lat był kierowcą tira, to są tam także ludzie, których książki interesują. I mają masę czasu do zabicia. Ale oczywiście otwiera się też rynek publikacji dla młodzieży – widać to choćby na przykładzie lektur szkolnych. Młodzi przestają czytać… I cóż z tego? Ważne, że poznają treść. Dla wielu młodych ludzi format MP3 to zbawienie, mogą słuchać pozostając w ruchu. Nie marnują czasu. Czy nagrywając książkę dzieli pan ścieżkę dźwiękową na takie długości, które umożliwiają osobom nie posiadającym odtwarzaczy MP3 nagranie ich na domowym komputerze w zwykłym formacie audio? Oczywiście, i wiem, że wiele osób z tego korzysta. Nie każdy wydawca zwraca na to uwagę. Ostatnio wydawnictwo Czarne opublikowało w formacie MP3 nową książkę Andrzeja Stasiuka „Dojczland”, gdzie mamy jeden plik o wielkości ponad 150 MB. Tego się nie da zamienić na audio i zgrać na zwykłą płytę CD, nawet starszej generacji odtwarzacze MP3, które mają pamięć 128 MB, nie mogą odtwarzać tak dużego pliku. No i ewidentnie popełniono błąd, komplikując niepotrzebnie życie czytelnikom. Nie chcę mówić o innych wydawcach, każdy robi to, na co ma ochotę, ale wielu próbuje wydawać książki audio, nie mając na ten temat bladego pojęcia. Proponowaliśmy Monice Sznajderman, że przygotujemy dla nich tę książkę. Woleli działać sami. I kosztowało ich drożej, …