Na rynku książki znany jesteś od dawna. Od połowy ubiegłego roku firmujesz jednak projekt Virtualo.pl, za pomocą którego sprzedajecie publikacje w wersji elektronicznej… Działamy jako spółka cywilna – ja i Mariusz Prema, przyjaciel, którego znam od pierwszej klasy podstawówki. Skończył informatykę na UW, dzięki czemu technologia nie ma przed nami tajemnic. Tak się zresztą dzielimy kompetencjami – Mariusz odpowiada za IT, a ja za biznesową stronę przedsięwzięcia, m.in. kontakty z klientami – czyli dostawcami treści. Dobrze się uzupełniamy. Dużo zainwestowaliście? Sporo… Wyłącznie własnych środków? Tak. Nie mamy inwestora, pieniędzy nie pożyczył nam żaden bank. Natomiast przyjdzie wam zmierzyć się z Goliatem czyli koncernem Kolporter, który na początku grudnia zaproponuje własny czytnik e-booków czyli eClicto. Po klapie, jaką zaliczyły jego Saloniki Multimedialne, prawdopodobnie firma ta doszła do wniosku, że rynek książki jest perspektywiczny, trzeba go jednak „ugryźć” od innej strony. Kolporter uwierzył w sukces Amazon. com, który wyprodukował własny czytnik, Kindle, i robi na tym pieniądze – sprzedano go już ponad 1,7 mln sztuk. Jestem w stanie w to uwierzyć, zwłaszcza że Amazon.com wystartował z ofertą 80 tys. e-booków. Nie wiem, z iloma wystartuje Kolporter; zdziwiłbym się, gdyby było ich więcej niż 5000. Póki co darmowy pakiet startowy liczyć będzie sto książek. Pytanie: jakich… Sugerujesz, że wyłącznie tych, do których wygasły już prawa autorskie? Nasza firma w każdej chwili może zyskać dostęp do 2500 darmowych e-książek, właśnie z domeny publicznej. Tylko… W każdym razie Kolporter chwali się, że podpisał umowy z 40 wydawcami, a na waszej stronie naliczyłem niewiele ponad 360 pozycji… [9 listopada – red.] 1200. Z audiobookami. Zgadza się. Z informatyki czy filozofii macie raptem po jednym tytule. Do tej pory problem nasz, i zapewne innych firm próbujących swych sił na tym rynku, polegał na pokonaniu bariery mentalnej u wydawców i przekonaniu ich do powierzenia nam swoich publikacji. Obawy dotyczyły przede wszystkim możliwości zarabiania na tym rynku, a w drugiej kolejności kanibalizmu oferty drukowanej. Trzecia rzecz to strach przed piractwem. Wszystko sprowadza się jednak do osiągnięcia pewnej masy krytycznej. Dokładnie. Później sprzedaż literatury w wersji cyfrowej powinna ruszyć lawinowo. Myślę, że przekonujące są doświadczenia z rynków zachodnich, głównie amerykańskiego, gdzie ten biznes rozwija się bardzo dynamicznie. Statystyki sprzedaży w Stanach Zjednoczonych, które wnikliwie obserwuję od dawna, w ostatnich latach raczej stały w miejscu. Lawina ruszyła dwa lata temu, skutkiem czego roczne wzrosty sprzedaży są dwu-trzykrotne. Kindle? Na pewno. Przynajmniej jako jeden z powodów. W ostatnich dniach w segment ten z własnym czytnikiem Nook oraz szeroką ofertą książek weszła sieć księgarń Barnes & Noble. To na pewno tę koniunkturę podkręci jeszcze bardziej. Fala ta idzie do nas. Myślę, że w ciągu trzech-pięciu lat rynek ten rozwinie się w Polsce niezwykle. Chciałbym podkreślić, że startowaliśmy z 250 tytułami, dziś mamy ich 1200 – 30 wydawców. Z nadreprezentacją m.in. W.A.B. Tak, ale to atrakcyjna oferta. To prawda. Na głównej stronie znajdują się: „Rewers”, książka oparta na scenariuszu filmu obsypanego nagrodami, który właśnie wchodzi do kin, nominowana do Nike „Fabryka muchołapek” Andrzeja Barta, „BrzydUla” – pamiętnik bohaterki serialu TVN. Także, choć już nie W.A.B., czteroipółgodzinny fragment audiobooka „Dom nad rozlewiskiem” Małgorzaty Kalicińskiej… I to działa, bo klienci widzą, że nie oferujemy im tytułów z backlisty. Mówisz o nadreprezentacji oferty W.A.B., natomiast świetnie sprzedają się pozycje z katalogu Wydawnictw Akademickich i Profesjonalnych. Mocną pozycję w sektorze nauki języków obcych, głównie w formie audiobooków, dają publikacje Langenscheidta, LektorKletta, Edgarda, Lingo, wydawnictwa Dim… W ogóle obok lektur szkolnych języki obce to najsilniejsza część naszej oferty. Widać to zwłaszcza na liście bestsellerów – „Potop”, „Krzyżacy”, „Quo Vadis”… I „Heroina” Tomasza Piątka, „Zarządzanie od podstaw. Podręcznik akademicki” Andrzeja K. Koźmińskiego i Dariusza Jemielniaka. Ten rynek rządzi się podobnymi prawami co tradycyjny. Nie do końca. Różni je medium, którym docierasz do czytelników. Ci młodsi będą kupować inne tytuły niż starsi klienci, chętniej odwiedzający tradycyjne sklepy. Tak będzie jeszcze przez kilka, może kilkanaście lat. Sam widzisz, jak szeroką macie dziś ofertę audiobooków do nauki języków obcych. Pewnie tak. Młodzi ludzie często piszą do nas, że brak im na Virtualo fantastyki. Rozumiem ich, bo sam nad tym ubolewam. Ale jestem cierpliwy i wiem, że przyjdzie taki dzień, że i ona będzie u nas reprezentowana w sposób odpowiadający jej rynkowej pozycji. Czy polscy wydawcy pozostają daleko w tyle za ich kolegami z Zachodu? Nawet bardzo. Spotykając się z niektórymi nim przejdę do rzeczy, muszę wytłumaczyć, czym jest cyfrowy biznes, którym się zajmuję. Polskiego wydawcę wpierw trzeba wyedukować. A potem… przekonać. Może wystarczy pokazać, że zabezpieczona przez was e-książka nie daje się wydrukować, nie można z niej skopiować fragmentów, na próżno zdadzą się wysiłki, by otworzyć ją na innym komputerze… Może tu nie chodzi o wiarę, tylko o zwykłe pokazanie, że to działa? W jakimś sensie masz rację. Z drugiej jednak strony sam wiesz, jak jest na tym rynku. W wydawnictwach panuje ciągłe …