Ostatnie miesiące to ciągłe informowanie przez media o światowym kryzysie gospodarczym. Wydaje się, że jednym z najbardziej narażonych na jego konsekwencje powinien być rynek książki. Jakie są państwa wrażenia z obserwacji tego procesu we Francji? Cóż, jesteśmy właściwie w tej, dość szczęśliwej sytuacji, że mamy międzynarodowy wielki bestseller. Myślę tu o książce, a właściwie o książkach, Stephanie Meyer, których sukces był dla nas wszystkich sporym zaskoczeniem. Oczywiście ten sukces wykracza swoją skalą daleko poza ogólną tendencję rynkową. Ale dobrze, że jest. Stephanie Meyer jest popularna także u nas, w Polsce… Tak, wiem, że i u was świetnie się sprzedaje. W Stanach i w Anglii rynek się kurczy, my tego tak bardzo nie odczuwamy, m.in. dzięki jej książkom. Ale oni tak. Rynek wydawniczy w kontynentalnej Europie jakoś się trzyma, może nawet trzyma się całkiem nieźle – szczególnie we Francji. Porównując sprzedaż książek w lutym tego roku do sprzedaży rok temu odchylenie na niekorzyść wynosić może 1-2 proc. Całkiem nieźle radzi sobie rynek w Hiszpanii, tam jednak dzieje się to za sprawą znacznego udziału podręczników. A zatem, podsumowując – my tak bardzo nie cierpimy na międzynarodowym kryzysie gospodarczym jak inne firmy. Czy jednak w związku z tym nie zmodyfikowali państwo swoich planów inwestycyjnych i rozwojowych w takich krajach jak: Chiny, Indie, Meksyk, Rosja czy Polska, w których są Państwo obecni? Po pierwsze, rzeczą najważniejszą jest zapewnienie koncernowi stałego wzrostu przychodów. Oczywiście, rynek w Stanach Zjednoczonych czy rynki europejskie w większości przypadków są rynkami dojrzałymi – w związku z tym będziemy szczęśliwi, jeśli nie będą spadać za bardzo. Choć – to chyba oczywiste – byłoby najlepiej obserwować ich stały wzrost. Ale jesteśmy realistami i nie oczekujemy tego. W każdym razie ważna jest dla nas obecność na różnych rynkach. Również w Polsce, gdzie – jak pan świetnie wie – notujemy stały wzrost przychodów. Starają się państwo być obecni na świecie w różnych sektorach wydawniczych. Dywersyfikacja wydaje się kluczem do osiągania stałego wzrostu obrotów. I znów – nie chodzi o obecność we wszystkich możliwych krajach i wszystkich segmentach wydawniczych. Staramy się zajmować miejsca dominujące w wybranych przez siebie obszarach. Mówiąc krótko: chcemy być liderami. Pogarszająca się koniunktura dotknąć państwa może nie tylko jako wydawcę, ale i jako dystrybutora. We Francji zajmujecie w dystrybucji czołową pozycję. Dystrybuujemy w przybliżeniu 30 proc. wszystkich książek wydanych we Francji. 25 proc. to nasza własna produkcja, 5 proc. należy do innych oficyn związanych z nami kontraktem. Udział Hachette w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i Hiszpanii, gdzie mamy podobne struktury, jest mniejszy. A modyfikowali państwo plany wydawnicze z racji na sygnały ostrzegawcze docierające z innych rynków? Jedną rzecz chciałbym podkreślić. Tę mianowicie, że w budynku, w którym się znajdujemy [siedziba Hachette Livre France – KF], nie zapadają decyzje programowe, jeżeli chodzi o oficyny funkcjonujące w …