Poniedziałek, 22 sierpnia 2011
Rozmowa z Andrzejem Rosnerem – prezesem wydawnictwa Pascal
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeru307
Pierwsze pytanie jakie dzisiaj trzeba zadać każdemu wydawcy: czy Empik już kupił wydawnictwo Pascal? Nie, nie było i nie ma żadnych rozmów między nami na ten temat, czego nie żałuję. Żałuję natomiast, że prezes Empiku nie odpowiada na maile dotyczące naszej dalszej współpracy. A nie jest ona łatwa. A czy w ogóle współpracujecie z Empikiem? Tak i to bezpośrednio, nie przez hurtownię. Skala obrotów jest zresztą duża, był taki miesiąc w zeszłym roku, że sięgała 70 proc. naszej sprzedaży. Uważałem wtedy, że przekroczyliśmy granicę bezpieczeństwa. Teraz ustabilizowała się na poziomie ok. 50 proc. Czy w takim razie relacje między wydawnictwem Pascal a Empikiem można nazwać współpracą? Jakoś można, bo przecież oni z sukcesem sprzedają nasze książki, a my dostajemy od nich pieniądze. Późno, bo późno, ale dostajemy. Jesteśmy też na poziomie stałej wymiany informacji o naszej ofercie, uzgadniamy warunki kolportażu. Najbardziej mi przeszkadza nie tyle opóźnienie płatności, bo do tego w końcu, choć z dużym bólem, można się przyzwyczaić, ale kompletna nieprzewidywalność i brak elementarnej informacji. Dopiero zazwyczaj w środę po południu dostajemy dane o płatności, która wpłynie do końca tygodnia albo, bo i tak się zdarza, czasem przez kilka tygodni z rzędu, o braku tej płatności. Oznacza to, że praktycznie nie możemy skonstruować jakiegokolwiek harmonogramu naszych płatności chociażby za druk, co jest skrajnie nieracjonalne. Wyraźnie szwankuje u nich podstawowa inżynieria finansowa, co mówię zresztą bez jadu w głosie, raczej z troską o kondycję naszego wieloletniego partnera biznesowego. Empik jest winny tobie, a ty jesteś winny drukarzom… Tak jest, to jest „łańcuszek szczęścia”, który ma swój początek na poziomie kolportażu. Gdybyśmy w ciągu ostatniego roku nie wypracowali kapitału obrotowego, mielibyśmy teraz dramatyczne kłopoty. Jeśli bowiem drukarze żądają zapłaty po 120-150 dniach, a pieniądze z kolportażu spływają często po 210240 dniach od wystawienia faktury, to trzeba mieć jakieś środki, żeby zasypać tę lukę. Jesteś więcej winny drukarniom niż Empik Pascalowi? No nie, wtedy musiałbym ogłosić upadłość. Na papierze jesteśmy teraz całkiem bogatym wydawcą, co niestety nie ma przełożenia na stan kasy. Na bieżąco staramy się płacić autorom, bo jeśli w tym obszarze zaczynają się zaległości, to wydawca traci dobrą opinię i to się szybko roznosi. Nie twierdzę, że jestem idealny z tymi płatnościami, ale się staram. Jestem życiowym optymistą. Uważam, że wszystko powoli ułoży się i ustabilizuje. W tej chwili przeżywamy w Polsce coś, co znane jest z całego piśmiennictwa światowego dotyczącego wprowadzenia podatku VAT. Masz swoje zdanie na ten temat… Dziarscy urzędnicy z ministerstwa finansów twierdzili, że nastąpi tylko nieznaczna podwyżka o 5 proc., a w rzeczywistości zmiana ta pociągnęła za sobą wiele niekorzystnych zjawisk na rynku książki. Nie tylko wzrost cen, który był najmniejszym problemem. Myślę, że katastrofą okazał się okres przejściowy, który miał fatalny wpływ na cały rynek: wydawcy działali przez zaniechanie, bali się wchodzić w nowości, zwłaszcza bardziej atrakcyjne. Z nowości z kolei żyje Empik i skutek był łatwy do przewidzenia. Cztery – pięć miesięcy zaniechań spowodowało perturbacje finansowe. Z drugiej strony również dystrybutorzy nie kwapili się do zamawiania książek do kolportażu, bo bali się konsekwencji podatkowych po 1 maja. Do tego doszło masowe przechodzenie z konsygnacji na faktury, co samo w sobie jest pozytywne, ale związane było z masowymi zwrotami, bolesnymi dla wydawców. Skądinąd mam nadzieję, że odejście od konsygnacji spowoduje radykalne ograniczenie ilości publikowanych co roku tytułów. Jest ich za dużo, bo nie ma sposobu, żeby w Polsce sprzedawało się ponad 30 tys. tytułów rocznie. Niemcy, najbogatszy kraj naszego regionu, znacznie od nas większy, wydają 100 tys. tytułów. Nadprodukcja książek u nas wynikała z mechanizmu konsygnacji, który nie prowokował dystrybutorów do refleksji nad tym, co biorą do kolportażu, bo nie wiązało się to z żadnym ryzykiem. Wydawcy też nie grzeszyli rozwagą i publikowali książki, o których można było z góry powiedzieć, że nie znajdą nabywców. Teraz wszyscy zaczynają przyglądać się repertuarowi wydawniczemu i to oceniam pozytywnie. Obie strony – i wydawcy, i dystrybutorzy – przeżyją w tym roku zimny prysznic, ale to bardzo dobrze. Wróćmy jeszcze do okresu przejściowego. Brałem udział w części rozmów z urzędnikami Ministerstwa Finansów i byłem przerażony brakiem zrozumienia i komunikacji z nami. Sam byłeś kiedyś urzędnikiem państwowym i stykałeś się z przedstawicielami tego resortu… Ale raczej z nimi walczyłeś, jak pamiętam… I walczyłem, i współpracowałem. Miałem wtedy dużo szczęścia, bo znalazłem świetnego partnera z tamtej strony – to był wiceminister Witold Modzelewski, człowiek rozumny, twórca ustawy o podatku VAT. Na początku nic nie wiedział na temat funkcjonowania podatku VAT na książki, ale miał – wyjątkowy w resorcie finansów – dar uważnego słuchania i uczenia się od swoich rozmówców. W bardzo trudnym momencie negocjacji między Polską Izbą Książki, Ministerstwem Kultury a Ministerstwem Finansów bardzo nam pomógł, godząc się na uzależnienie zerowej stawki podatku VAT od numeru ISBN. Twórcą tego pomysłu, co zawsze podkreślam, był ówczesny wiceprezes PIK, Grzegorz Majerowicz. VAT na książki ma inny mechanizm niż VAT na inne produkty? Zupełnie inny. Na ten temat istnieje bardzo bogata literatura światowa. Kłopot w tym, że nie zna jej nikt w Ministerstwie Finansów i chyba mało kto w Izbie Książki. Jak wiadomo, cieszyliśmy się zerową stawką VAT przez kilkanaście lat i bardzo żałuję, że nie udało się jej przedłużyć, a sprawa była do uratowania. Niestety, ani Izba, ani ministerstwo nie stanęły na wysokości zadania i teraz już nie ma o czym mówić. Stało się. Była taka część wydawców (niestety również w ówczesnych władzach PIK), którzy uważali, że za pomocą VAT-u wykoszą konkurencję, że rynek się uporządkuje, ale to wszystko okazało się nieprawdą. Rynek nie będzie bardziej uporządkowany niż był w czasach zerowej stawki VAT, poza jedną sprawą – konsygnacja znika na naszych oczach. Więcej nic się nie zmieni. W 2007 roku jednak udało się powstrzymać wprowadzenie VAT-u na książki… I to był ostatni moment, kiedy należało wystąpić do Unii Europejskiej – nie o zmianę derogacji, bo to nie miało żadnych szans, ale o dalsze przedłużenie obowiązywania zerowej stawki. Trzeba było sprzymierzyć się z Anglikami przeciwko Niemcom, którzy byli głównymi …
Wyświetlono 25% materiału - 976 słów. Całość materiału zawiera 3904 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się