Jaka jest struktura właścicielska i organizacyjna wydawnictwa? Wydawnictwo C.H. Beck jest spółką z ograniczoną odpowiedzialnością, której 100 proc. udziałów jest w rękach niemieckiego właściciela – wydawnictwa C.H. Beck z Monachium, jednego z najbardziej renomowanych i najstarszych niemieckich edytorów. Jestem dyrektorem naczelnym polskiej spółki, ale jest też jednoosobowy zarząd. W monachijskiej centrali C.H. Beck jest dwóch braci Becków, z których jeden odpowiada za literaturę prawniczą, a drugi za literaturę piękną, przy czym literatura prawnicza stanowi zdecydowana większość produkcji tego wydawnictwa. Bracia są wyłącznymi właścicielami spółki matki i należą do szóstej już (!) generacji Becków, którzy nieprzerwanie, z pokolenia na pokolenie, przekazują sobie wydawnictwo. Jest to już jedna z nielicznych firm na rynku niemieckim, które zachowały taki rodzinny charakter. Nasza polska spółka związana jest z częścią prawniczą, na czele której stoi Hans Dieter Beck, pełniący jednocześnie funkcję prezesa spółki w Warszawie. Czy 2010 rok C.H. Beck może uznać za udany z biznesowego punktu widzenia, jak kształtowały się przychody? Jednoznacznie tak. Przychody wzrosły do ponad 52 mln zł, ale co ważniejsze po kilku latach inwestycji głównie w Legalisa, nasz serwis on-line, firma jako całość znów przynosi zysk. Czy przenosicie – polonizujecie – książki wydawane w Monachium? Nie. Jako wydawnictwo prawnicze tak właściwie nie mamy co przenosić. Mimo, że systemy prawne Polski i Niemiec nie są bardzo oddalone, bo polskie prawodawstwo często się wzorowało na niemieckim systemie, nie mniej jest on zbyt daleko od naszego rynku publikacji prawniczych. Polscy prawnicy nie są zainteresowani rodzajami publikacji, jakie funkcjonują na rynku niemieckim. Można więc powiedzieć, że C.H. Beck w Warszawie jest wydawnictwem prawniczym budowanym praktycznie od zera przez polski zespół i jego dyrektora… Tak, chociaż uczciwie trzeba dodać, że z Monachium transferowana była wiedza redakcyjna i edytorska a więc to jak budować program wydawniczy, jak optymalnie na różnych poziomach prezentować prawnikom to, czego w swej pracy potrzebują. To jest pewna kultura i dyscyplina myślenia. Dotyczy to też podręczników dla studentów, które nie muszą liczyć tysiąca stron, bo i na 250 stronach można podać w sposób przystępny i skondensowany „krótki wykład”… Polski rynek wydawnictw prawniczych jest dość czytelny. Są tu trzy duże wydawnictwa: C.H. Beck, Wolters Kluwer i LexisNexis oraz grupa mniejszych oficyn… Proszę zwrócić uwagę, że oprócz trzech głównych wydawców ważni są jeszcze mali wydawcy lokalni czy akademiccy, którzy mają łatwy kontakt z profesorami ze swoich uczelni i wydają ich prace naukowe i podręczniki, co czyni ich poważną konkurencją właśnie na tych miejscowych rynkach. Sami próbujemy taki autorów „wyłowić”, jednak często przychodzimy za późno. Dodatkowym problemem jest przebicie się na rynek ogólnopolski z takim lokalnym nazwiskiem. Środowiska prawnicze są bardzo zamknięte, ale czasem nam się udaje „wykreować” nowy tytuł czy autora. Jak wygląda promocja podręczników akademickich? Czy stosujecie podobne metody jak wydawcy edukacyjni, którzy organizują spotkania z nauczycielami? Czy na poziomie akademickim też istnieje taka praktyka? Dopiero niedawno zaczęliśmy działać w podobny sposób. Mamy w tej chwili jednego przedstawiciela, który próbuje dotrzeć z naszymi nowymi tytułami do różnych ośrodków akademickich. Do tej pory prowadziliśmy dosyć drogą kampanię wysyłania nowości do odpowiednio dobranych katedr w całej Polsce, jednak pochłaniało to bardzo dużo pieniędzy. Dodatkowo, w pewnym momencie pojawiło się poczucie, że pracownikom uczelni wyższych książki należą się za darmo, ale w efekcie taki system niekoniecznie przekładał się na …