– Ukończyła pani studia podyplomowe na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego… – Bardzo sobie chwalę te studia, których kierownikiem jest prof. Piotr Müldner-Nieckowski, a które mi bardzo wiele dały, mimo że pracuję tyle lat w branży. Wydawało mi się, że sporo wiem, ale jednak pan profesor ukazał mi jeszcze wiele niuansów, jakie można napotkać w tej pracy. – Pracę w branży rozpoczynała pani w państwowym wydawnictwie PWN… – Przez dwa lata była wówczas jeszcze stara struktura tego wydawnictwa, potem przyszedł Grzegorz Boguta, został prezesem zarządu i zaczęły się tworzyć nowe struktury. Od 1989 roku nastąpiły zmiany na całym rynku książki i dzięki temu byłam też świadkiem powstawania pierwszych hurtowni i pierwszych dystrybutorów, takich jak Kalambur, Światowid czy Omega. Teraz to już prehistoria! Mało kto pamięta, że takie firmy istniały! Ale to były fantastyczne czasy! – W jakim dziale pani wówczas pracowała? – Od samego początku pracowałam w działach sprzedaży. – Od tego czasu dużo się zmieniło. Teraz kieruje pani całym wydawnictwem… – Przed powstaniem Wydawnictwa IPN każdy z oddziałów Instytutu, jak i centrala, miały możliwość dosyć autonomicznego działania i każdy oddział prowadził własną działalność wydawniczą, co miało swoje dobre i złe strony. Dobre strony, bo na bieżąco oddział kontrolował cały proces wydawniczy, natomiast złą stroną tej działalności były problemy z dystrybucją publikacji. Sama doświadczyłam tego wcześniej na własnej skórze, bo gdy potrzebowałam jakąś książkę z IPN, to musiałam się bardzo mocno o nią starać, pomimo tego, że pracowałam w branży. Prezes IPN dr Jarosław Szarek i były dyrektor generalny dr Marcin Stefaniak podjęli decyzję o dokonaniu istotnych zmian, bo książki Instytutu Pamięci Narodowej są wartościowymi publikacjami, z olbrzymim aparatem naukowym, bardzo często poruszające niezwykle niszowe kwestie, które jednak wymagają wyjaśnienia – czyli omawiające „białe plamy” – że muszą dotrzeć szerzej, nie tylko do środowiska naukowego. Muszą dotrzeć szerzej do czytelników, a Instytut Pamięci Narodowej musi pokazać, że nie zajmuje się tylko „teczkami” i że nie tworzą go wyłącznie prokuratorzy. W Instytucie jest przecież również olbrzymi pion naukowo-badawczy i ogromne archiwum z fantastycznymi zasobami, których jeszcze wszystkich nie odkryliśmy, bo są to kilometry najróżniejszych akt. Do tego Instytut prowadzi bardzo szeroką działalność edukacyjną. Aby to wszystko pokazać, potrzebne jest dobrze działające wydawnictwo. Dlatego w lutym 2017 roku w powstało Wydawnictwo IPN. – Dostała pani propozycję objęcia funkcji dyrektora tego wydawnictwa? – Dostałam wówczas taką propozycję i zostałam pierwszym jego dyrektorem. – Jaki jest status Instytutu Pamięci Narodowej? – Instytut Pamięci Narodowej jest instytucją państwową. – Ale w zakresie publikacji Instytut prowadzi działalność komercyjną… – Prowadzi, ale częściowo. Część publikacji jest przekazywanych bibliotekom w ramach egzemplarza obowiązkowego lub po prostu jako wsparcie we wzbogacaniu zasobów bibliotecznych. Przekazujemy książki do bibliotek na całym świecie, do polskich instytutów zagranicą, do szkół, fundacji, stowarzyszeń. Naszą misją jest szerzenie edukacji i nauki. – Jednak też państwo sprzedają książki… – Tak, sprzedajemy. W ubiegłym roku uzyskaliśmy 1,5 mln zł ze sprzedaży książek. – Jest to konkurencja dla wielu wydawców… – Z jednej strony mamy misję, a z drugiej jest rzeczywiście trochę komercji. – Chyba większość państwa tytułów ma wsparcie finansowe… – Publikowanie, tak jak cała działalność IPN, jest finansowana z budżetu państwa. Przy współwydaniach koszty są dzielone. – Czy uzyskany przychód ze sprzedaży książek przeznaczony jest na działalność wydawnictwa? – Przychód jest zwracany do budżetu państwa, tak jak to się dzieje we wszystkich instytucjach państwowych. Wszystko, co zarobimy, każda złotówka jest regularnie zwracana do budżetu państwa. – Ale wydając książki, ponoszą państwo koszty na honoraria czy na ich produkcję… – Jak mówiłam wcześniej, środki dostajemy z budżetu państwa, który finansuje całość działalności Instytutu. – Ile wynosi kwota przeznaczona na działalność wydawnictwa? – Obecnie jest to około 7 mln zł rocznie. Z tej kwoty opłacamy honoraria, pokrywamy opłaty dla ZAiKS-u oraz dla ZAPA, czyli Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych, płacimy również za pozyskiwaną ikonografię. W konkretnych przypadkach za redakcję zewnętrzną, skład, łamanie, grafikę, no i oczywiście druk. – Czy autorzy sami się zgłaszają do państwa? – Nasi autorzy to przede wszystkim pracownicy naukowi Instytutu. Pozyskujemy też autorów zewnętrznych, ale ich nie podkupujemy innym wydawcom. Odbywa się to na zasadzie składania propozycji potencjalnym autorom. Jeżeli jednak ktoś chce wydać książkę w wydawnictwie komercyjnym, to nie stwarzamy problemów, bo przecież mamy wolny rynek. Jednak jest wielu autorów, którzy z chęcią z nami współpracują i chcą mieć na swoich publikacjach logo IPN. – Jak duży udział mają książki rozdawane bezpłatnie? – Większość, około 60 proc. Tak się często dzieje, gdy Instytut jest patronem jakieś imprezy, na przykład organizowanej przez szkołę czy bibliotekę. Ciężko jest nam wtedy pobierać opłaty za książki. Ustawa o Instytucie Pamięci Narodowej mówi o jego misyjności i dlatego te książki darujemy. – To jakby rozszerzenie pojęcia egzemplarz obowiązkowy… …