Przyznam, że zaskoczyła mnie decyzja o przyznaniu Nike za „Pawia królowej”. Nie dlatego, że książka jest zła – na pewno nie była jednak najlepszą z kandydujących. Bez wątpienia decyzja jury była odważna, w dodatku słabo uzasadniona przez Henryka Berezę. W rezultacie w mediach mieliśmy lawinę skrajnych opinii. Sami czytelnicy postawili zaś w tym roku na literacki kunszt, wybierając jako swoją laureatkę Wisławę Szymborską. Masłowska sprawnie operuje językiem, zaskakująco sprawnie jak na tak młodą dziewczynę, pisze bez zadęcia o sprawach istotnych dla jej pokolenia. Kiedy przeczytałem „Wojnę polsko-ruską pod flagą biało-czerwoną”, jej pierwszą książkę, byłem pod wrażeniem. Bo to dobra proza, zaskakująco dobra jak na dziewiętnastolatkę (kiedy pisała „Wojnę…”, była jeszcze licealistką). Tak sobie wówczas pomyślałem… ale też do głowy mi nie przyszło ustawić Masłowską na jednej półce z dziełami wybitnymi. Uzasadniając werdykt jury Henryk Bereza powiedział: „Druga książka Doroty Masłowskiej już przez to jest wyjątkowa, że jest chyba wybitniejsza od pierwszej”. Groteskowe to uzasadnienie, pomijając fakt, że „Paw królowej” lepszą książką nie jest. Bez wątpienia jest inną, świadczącą o dużym językowym talencie Masłowskiej, o świetnym słuchu, umiejętności relacjonowania, pewnej naturalności, bo – co też zaskakuje u tak młodej autorki – ona nikogo nie naśladuje. Paweł Dunin-Wąsowicz, wydawca Masłowskiej, niewątpliwie potrafi odnajdywać talenty (ostatnio opublikował znakomitą książkę młodego Jakuba Żulczyka „Zrób mi jakąś krzywdę”) i odniósł zasłużony sukces. Nike dla Masłowskiej nie jest jednak nagrodą zasłużoną, nie oszukujmy się. Nie mniej, niektóre komentarze prasowe do tego werdyktu były zdumiewające, wystawiające zdecydowanie złe świadectwo osobom, które chcą się w mediach zajmować literaturą. Przytoczę kilka wyjątkowo żenujących cytatów: „Czym jest sukces Doroty Masłowskiej? Czy wynika on z rzetelnej oceny jej twórczości? Czy znajdują się w niej jakieś wartości dodane niedostępne dla przeciętnych czytelników? A może mamy do czynienia z salonową prowokacją, której cele znane są jedynie wąskiej grupie prowokatorów? (…) Cały ten szum wokół Masłowskiej, zakończony wspaniałym happy endem (wszak sam Salman Rushdie musiał się pofatygować do Warszawy, by złożyć wybitnej …