Wtorek, 22 grudnia 2009
Rozmowa z Piotrem Bagińskim
CzasopismoBiblioteka Analiz
Tekst pochodzi z numeru263
Jak zaczęła się twoja działalność w branży wydawniczej? Jak większość ludzi na wolnym rynku, jeszcze w latach 80. zacząłem od kolportowania prasy niezależnej. Książkami zacząłem zajmować się w 1991 roku, kiedy wystartowałem z własnym wydawnictwem. Jednak szybko okazało się, że najbardziej ciągnęło mnie do dystrybucji, dlatego w 1992 roku rozpocząłem współpracę z kolegami z Krakowa i Katowic. Już wtedy działała hurtownia Współczesny Światowid, która właśnie w Katowicach otworzyła swój oddział. Współpracowałeś ze Współczesnym Światowidem? Trochę wcześniej i raczej jako wydawca. Natomiast właśnie w 1992 roku wspomniani koledzy z Matrasa i Libera stwierdzili, że Współczesny Światowid wkracza na ich teren. Dlatego dla równowagi postanowili założyć firmę w Warszawie. Z początku „wynajęli” mnie do jej prowadzenia, a z czasem odkupiłem od nich część udziałów i w ten sposób powstała firma Skład Księgarski Centrum. Iloma udziałami dysponowałeś? To było kilkanaście procent. A do kogo należały pozostałe udziały? Początkowo po 50 proc. należało do Libera i Matrasa, a następnie część udziałów odkupili Piotr Zelman, Waldemar Ruta i ja. Łącznie było to ponad 30 proc. Powróćmy do twojej działalności wydawniczej… Wcześniej miałem firmę handlową, która prowadziła sprzedaż zabawek, puzzli i podobnych produktów. Pracował u mnie chłopak, który wpadł w pewnym momencie na, jak się okazało, genialny pomysł, że młodzież szkolna potrzebuje czegoś, co można nazwać wzorami wypracowań. Zresztą – jak się niewiele później okazało – dotyczyło to nie tylko młodzieży, bo takie wypracowania zamawiali u nas także nauczyciele. U nas, to znaczy gdzie? Początkowo firma nosiła nazwę B&C, później B&C sp. z o.o., a której wspólnikiem był właśnie pomysłodawca wzorów, które wydawaliśmy. Jeszcze później otworzyliśmy księgarnię przy ulicy Jagiellońskiej, a przy niej małą hurtownię. W dalszej kolejności rozpocząłem wspomnianą już współpracę z Liberem i Matrasem. Kto kierował wówczas tymi firmami? W przypadku Libera byli to Arek i Iwona Wingertowie. A w Matrasie? Janek Sieracki, Wiktor Ostrowski i Zbyszek Pudo. Pamiętasz jakieś „legendy” związane z początkami tej firmy? Na przykład o rajdach Wiktora Ostrowskiego po kraju, który potrafił dwa razy dziennie, samochodem wypełnionym książkami, pokonać trasę Katowice-Warszawa? To już nawet nie legendy, tylko fakty. Wiktor kupował ode mnie wypracowania, więc bywał u nas dość często. Choć nie pokonywał tej trasy dwa razy dziennie, to jednak wyjeżdżał wcześnie rano z Katowic, następnie cały dzień spędzał w Warszawie, a wieczorem wracał do Katowic wypełnionym samochodem. Tak było niemal codziennie, bo każdego dnia pojawiało się mnóstwo nowych tytułów. W pewnym momencie stało się to nawet niebezpieczne, bo on po prostu nie miał kiedy spać. Bardzo często wracał do Katowic przed północą, oddawał Janowi Sierackiemu przywiezione dokumenty, on z kolei sprawdzał wszystko na bieżąco, podczas gdy obsługa magazynu rozładowywała samochód. Magazyn pracował w nocy? Tak, zresztą wtedy wszyscy pracowali w nocy. Przecież działająca w Krakowie giełda książki trwała całą noc. Wtedy książkami handlowało się dosłownie jak kwiatami czy warzywami. Nie odnosisz wrażenia, że wiele zasad regulujących handel książkami w tym okresie pochodziło właśnie z takich „bazarowych” branż? Według mnie była to potrzeba chwili. Rzeczywiście książki sprzedawały się wtedy jak świeże bułki. Pamiętam, że chcąc zobaczyć jak wygląda to w innych częściach kraju, pojechałem kiedyś z naszą ofertą na giełdę książek do Krakowa. Nigdy nie zapomnę, jak okoliczni księgarze krążyli i krążyli między stojącymi tam samochodami, zupełnie jakby czekali na coś konkretnego. I rzeczywiście, w pewnym momencie podjechał samochód z wielkim napisem „Liber”, wysiadł z niego Arek Wingert i zaczął chodzić rozglądając się wokół, podczas gdy wszyscy ci księgarze zebrali się wokół jego samochodu, aby sprawdzić, co przywieźli. Gdy po kilku minutach samochód został otwarty, okazało się że na pace jest nowa książka sensacyjna wydana przez Amber – łącznie jakieś kilkanaście tysięcy egzemplarzy. I wszystko sprzedawało się w ciągu półtorej godziny. Czy wówczas cenę ustalał sprzedający? Tak, aczkolwiek już wtedy na niektórych książkach zdarzały się drukowane ceny. Poza tym hurtownik nie miał zbyt wielu możliwości, żeby zawyżyć cenę, zwłaszcza jeżeli jego firma była już znana. A jakie obowiązywały marże? Dla księgarzy było to najwyżej …
Wyświetlono 25% materiału - 643 słów. Całość materiału zawiera 2573 słów
Pełny materiał objęty płatnym dostępem
Wybierz odpowiadającą Tobie formę dostępu:
1A. Dostęp czasowy 15 minut
Szybkie płatności przez internet
Aby otrzymać dostęp kliknij w przycisk poniżej i wykup produkt dostępu czasowego dla Twojego konta (możesz się zalogować lub zarejestrować).
Koszt 9 zł netto. Dostęp czasowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Czas dostępu będzie odliczany od momentu wejścia na stronę płatnego artykułu. Dostęp czasowy wymaga konta w serwisie i logowania.
1B. Dostęp czasowy 15 minut
Płatność za pośrednictwem usługi SMS
Aby otrzymać kod dostępu, należy wysłać SMS o treści koddm1 pod numer: 79880. Otrzymany kod zwotny wpisz w pole poniżej.
Opłata za SMS wynosi 9.00 zł netto (10.98 PLN brutto) i pozwala na dostęp przez 15 minut (bądź do czasu zamknięcia okna przeglądarki). Przeglądarka musi mieć włączoną obsługę plików "Cookie".
2. Dostęp terminowy
Szybkie płatności przez internet
Dostęp terminowy zostanie przyznany z chwilą zaksięgowania wpłaty - w tym momencie zostanie wysłana odpowiednia wiadomość e-mail na wskazany przy zakupie adres e-mail. Dostęp terminowy wymaga konta w serwisie i logowania.
3. Abonenci Biblioteki analiz Sp. z o.o.
Jeśli jesteś już prenumeratorem dwutygodnika Biblioteka Analiz lub masz wykupiony dostęp terminowy.
Zaloguj się