Rynek wydawniczy jest biedny i będzie jeszcze biedniejszy. Jakość publikowanych książek jest coraz gorsza. Brakuje pieniędzy na opłacanie redaktorów i korektorów, na wysokiej klasy tłumaczenia, na promocję. Zamykane są księgarnie, a duże sieci ograniczają ofertę niemal wyłącznie do bestsellerów. Na rynku królują przeceny, ogromna jest nadpodaż przecenionych książek z lat poprzednich. Na dokładkę wydawcy kompletnie nie mają pomysłu, jak radzić sobie ze zmieniającymi się praktykami uczestnictwa w kulturze, z digitalizacja treści, z nowymi oczekiwaniami młodego konsumenta, który chce mieć wszystko szybko, a najlepiej za darmo. I wiele treści za darmo rzeczywiście dostaje, nie koniecznie nielegalnie, nie koniecznie z Chomikuj.pl. Mniejsza sprzedaż Według wstępnych danych, bez grudnia, można prognozować, że w 2014 roku przychody wydawców będą o ok. 7,5 proc. niższe niż w roku poprzednim. To jest spadek ogromny, o 200 mln zł, z 2,68 do 2,48 mln zł. Większy spadek był tylko w 2011 roku (o 230 mln zł). Porównując rok 2014 do rekordowego 2010 roku, spadek wartości sprzedaży sięga 15,7 proc., czyli 460 mln zł. A przecież w tym czasie mieliśmy zarówno inflację, jak i podwyżki cen książek. Uwzględniając inflację, spadek w stosunku do 2010 roku wynosi ok. 33 proc. To już jest sytuacja alarmowa. Oczywiście w ślad za malejącymi przychodami spadają i inne wskaźniki – łączny nakład, średni nakład, łączna sprzedaż w egzemplarzach, rentowność, liczba zatrudnionych w branży i płace specjalistów. Rosną głównie długi, ale nie tylko. Wzrasta też i będzie wzrastać, liczba publikowanych tytułów. Według danych Biblioteki Narodowej liczba wydanych tytułów za okres 2010-2013 wzrosła o 11 proc. (z 29539 do 32863), a wg mniej skrupulatnych danych spółki Biblioteka Analiz, która również monitoruje rynek wydawniczy – wzrost liczby rocznie ukazujących się tytułów w tym okresie wyniósł 22 proc. (z 24380 do 29710). Te wzrosty i wartości są wynikiem zmian cywilizacyjnych i technologicznych, łatwości druku i jego niskich kosztów. A będzie jeszcze gorzej wraz z upowszechnianiem się selfpublishingu książek udostępnianych wyłącznie w wersjach cyfrowych. Gorzej, gdyż według mnie ten nadmiar radosnej twórczości niczemu nie służy. Ukazuje się coraz więcej tytułów, które nie znajdują czytelników, które dotąd spoczywałyby w szufladach ich twórców gdyby nie brak technologicznej bariery zaistnienia. Jest to swoisty ekshibicjonizm, pozbawiony sita redaktorskiego i wydawniczego. Tego typu twórczość, którą zwykliśmy nazywać grafomanią, przyczynia się do obniżenia rangi książki. Publikowanie nie jest dziś niczym wyjątkowym. Zawód pisarza już nie nobilituje. Rabaty i wyprzedaże Rynek książki jest zepsuty przez nadprodukcję i przeceny. Najwięksi dystrybutorzy oferują nowości z rabatem minus 25 proc., a w sukurs idą sami wydawcy, którzy na swoich stronach internetowych również przeprowadzają wyprzedaże. Do tego dochodzą punkty specjalizujące się w skupie i odsprzedaży końcówek nakładów, tzw. taniej książki. Nadpodaż jest tak ogromna, że dziś trudno uzyskać cenę 20 gr za egzemplarz książki kierowanej do wyprzedażowej sieci. Klientowi oferowana jest ona za 5-9 …