Co to jest książka? Co jest książką każdy widzi. A jednak nie jest to takie proste. Do niedawna nie budziła większych wątpliwości definicja zawarta w „Słowniku języka polskiego” pod redakcją prof. dr. Stanisława Szymczaka (PWN, 1984), zgodnie z którą książka to „pewna liczba złożonych, zbroszurowanych i oprawionych arkuszy papieru, zadrukowanych tekstem literackim, naukowym lub użytkowym; dzieło wydane lub przeznaczone do wydania w tej postaci; tekst wydrukowany na tych arkuszach”. Definicyjnie więc książka została związana z nośnikiem w postaci papieru. Uznajemy jednak za poprawne merytorycznie i logicznie zdanie: „książka zapisana na płycie CD”, czy też „czytam książkę na ekranie monitora”. Świadczy to o tym, że pojęcie „książka” nie jest związane z nośnikiem zapisu, lecz z treścią. Fiskus jednak ciągle uważa, że książka to dzieło zapisane na papierze, a na płycie ta sama książka jest programem komputerowym… Podobnie interpretują to organa ścigania i sprawiedliwości. Zadecydowała o tym klasyfikacja SWW. Ciekawe, w jakiej klasie znajdzie się książka utrwalona aparatem fotograficznym? Kupującego książkę zazwyczaj interesuje treść (chyba że myśli o zapełnieniu półek – wówczas wpływ mają: grzbiet książki, rodzaj okładki i format). Technika reprograficzna najsilniej zaatakowała książkę akademicką. Książka akademicka – a szczególnie książka techniczna – jest specyficznym rodzajem publikacji. Jeśli uwzględnimy jej treść, to często gatunkowo jest bardziej zbliżona do programu komputerowego niż do literatury pięknej (bez względu na nośnik, na którym jest zapisana). Zauważmy też, że program komputerowy zapisany na papierze będzie – zgodnie z klasyfikacją SWW – książką. W konsekwencji w zależności od nośnika podlega innej stawce podatkowej VAT i innym artykułom „Ustawy o prawie autorskim i prawom pokrewnym”. Artykuł 77 UPA mówi, że do programów komputerowych nie stosuje się przepisów… art. 23, art. 23.1, czyli artykułów dotyczących dozwolonego użytku osobistego. Oznacza to, że nikt nie może tłumaczyć się „dozwolonym użytkiem osobistym”, jeśli bez licencji wprowadzi do swego komputera program (zapisany na nośniku cyfrowym). Teoretycznie więc książka zapisana na płycie CD podlega znacznie mocniejszej ochronie niż tradycyjna wydrukowana na papierze. Teoretycznie – gdyż jak jest u nas z egzekucją prawa wszyscy dobrze wiemy. „Dozwolony użytek osobisty” to hasło służące do wytłumaczenia zwielokrotniania książek przez setki tysięcy osób. Piszę ostrożnie setki tysięcy, ale biorąc pod uwagę liczbę studentów – blisko 2 miliony, a powielają nie tylko studenci – można zaryzykować, że liczba ta znacznie przekracza milion. Najczęściej powielane są podręczniki akademickie. Opinia społeczna akceptuje ten fakt, „bo przecież studenci są biedni i potrzebują książki do zdania egzaminu, a to jest użytek osobisty”. Zastanówmy się więc nad art. 23. Czy rzeczywiście polski ustawodawca tak swobodnie dysponuje cudzą własnością intelektualną i przewrotnie nazywa to ochroną? Art. 23.1 mówi, że „Bez zezwolenia twórcy …