Czynnikiem leżącym u podstaw powodzenia wielu współczesnych przedsięwzięć komercyjnych jest stworzenie jednostkom możliwości swobodnej komunikacji oraz zaspokojenia jednej z podstawowych potrzeb ludzkich – przynależności do grupy. Internauci są w tym zakresie niezwykle atrakcyjną grupą docelową dla działań marketingowych. Chętnie angażują się w życie e-społeczności i skwapliwie korzystają z okazji do współtworzenia treści stron WWW. Przed wydawnictwami stoi zatem ogromna szansa na wykreowanie własnych wirtualnych zbiorowości, takich jak kluby książki lub powstające dotychczas z inicjatywy czytelników m.in. fankluby Paulo Coelho czy internetowe zrzeszenia wielbicieli Harry’ego Pottera. Budowanie wspólnot wokół marki wydawcy, nazwiska autora, serii książek czy pojedynczego tytułu to wydzielenie w cyberprzestrzeni miejsca, które będzie skupiać zainteresowanych konkretną ideą oraz objęcie go oficjalnym patronatem przez wydawnictwo. Społeczność może gromadzić czytelników o podobnej wrażliwości, porównywalnych upodobaniach literackich lub wspólnych wyzwaniach zawodowych. Może też zataczać szersze kręgi i docierać do autorów, redaktorów, księgarzy oraz pozostałych grup interesów. Taka jawna aktywność w sieci ma tę przewagę nad wykorzystaniem już istniejących, autonomicznych e-społeczności (szczegółowo opisanych w pierwszej części artykułu), że rozbudza i umacnia lojalność klientów wobec edytora. A pozytywna więź z czytelnikiem z czasem przenosi się na osiąganie celów handlowych w odniesieniu do całej oferty. Klucz do sukcesu By jednak proces kreowania wirtualnych społeczności powiódł się, muszą być spełnione pewne warunki progowe. Po pierwsze bezwzględna uczciwość i etyczne postępowanie względem użytkowników sieci. Po drugie obiektywnie wartościowa oferta – bardzo dobry druk, pozbawiona błędów i aktualna zawartość merytoryczna, przystępna cena, świetna obsługa klienta oraz dostępność towaru w księgarniach. Publikacji, wokół której będzie budowana wspólnota, nie można nic zarzucić – musi mieć takie cechy, jakie bezsprzecznie zapewnią jej dobrą opinię wśród czytelników. Gdy bowiem książka nie spełnia najwyższych kryteriów, marketing społecznościowy może obrócić się przeciwko wydawcy. Internauci szybko odkryją jej realną wartość i nie zawahają się przed poinformowaniem o tym szerokiej rzeszy znajomych. Podejmując się tworzenia e-społeczności, trzeba charakteryzować się otwartością i szczerością. Pomocna będzie zimna krew i wytrwałość, by poradzić sobie z użytkownikami, którzy przez dygresje, sprzeczki czy przekleństwa będą chcieli rozbić grupę. W czasie pracy w sieci niejednokrotnie konieczne będzie wysłuchiwanie niepożądanych opinii o oficynie i jej produktach, a także komunikowanie się z trudnymi typami ludzkimi. Trzeba więc umieć spokojnie i rozważnie reagować na miażdżące recenzje, niepomyślne wieści i prowokacje. Warto uświadomić sobie, że zamknięcie się na krytykę w niczym nie pomoże, a wręcz znacząco utrudni czerpanie korzyści z e-społeczności. Złe opinie należy zatem traktować jako wsparcie – wskazówki, które umożliwiają poprawę oferty i sposobu funkcjonowania edytora w takim kierunku, by lepiej zaspakajały potrzeby czytelników. Do startu… Mimo pozornej prostoty pomysłu wykorzystania e-społecznoci w marketingu wydawniczym proces ich świadomego budowania jest niezwykle długotrwały i skomplikowany. Trzeba wytrwałości i sporego nakładu pracy, by zainteresować Internautów ważnym dla edytora zagadnieniem i skłonić ich do nawiązywania …