Przy ogłaszaniu wyników naboru o dofinansowanie w Programie Wydarzenia Artystyczne Priorytetach „Literatura” i „Czasopisma” na rok 2011 emocji było co nie mara. Przypomnijmy, że wszystko zaczęło się od publikacji listy pozytywnie i negatywnie rozpatrzonych wniosków w ramach Priorytetu „Czasopisma”. Minimum uprawniające do uzyskania dotacji wynosiło 80 punktów. Pozytywnie rozpatrzono 37 wniosków, negatywnie 99. Z powodu błędów formalnych nie rozpatrywano 16 złożonych wniosków. Projekty, które znalazły uznanie ekspertów, Instytutu Książki i ministerstwa kultury otrzymały łączną dotację w wysokości ponad 3 mln zł. Krótko po ogłoszeniu decyzji MKiDN przez ogólnopolskie media przetoczyła się fala krytyki i protestów, zwłaszcza środowisk prawicowych i konserwatywnych. Najgłośniej i, jak się później okazało, najefektywniej zabrzmiał głoś dziennikarza „Rzeczpospolitej” Igora Janke, który wystosował w tej sprawie list otwarty do ministra Bogdana Zdrojewskiego. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Szef resortu kultury zapowiedział, że zweryfikuje przyznane w tym roku dotacje dla czasopism kulturalnych, twierdząc że postara się zrobić wszystko by „nie wykluczać propozycji ciekawych”. Jak obiecał tak zrobił i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, w ciągu kilku dni, minimum niezbędne do trzymania dofinansowania zostało obniżone do 77,5 punktów, pulę dostępnych środków zwiększono o blisko pół miliona złotych, a dofinansowanie otrzymało dziesięć kolejnych periodyków. W grupie tej znalazły się tytuły takie jak wydawany przez Polski Związek Głuchych kwartalnik „Świat Ciszy”, miesięcznik społeczno-kulturalnego „Śląsk”, magazyn „Ha!art” czy kwartalnik „Fronda”. W zasadzie ten wątek analizy dotacji państwowych w sferę książki i prasy można byłoby już zakończyć, jednak pewien niesmak z powodu całej ten sytuacji pozostaje. Czy komukolwiek potrzebna była kolejna medialna awantura z udziałem ministra kultury? Czy tych niespełna 500 tys. złotych które – jak się okazało – były dostępne stosunkowo szybko nie można było od samego początku uwzględnić w dotacyjnym budżecie? Z punktu widzenia jakości polskiej demokracji cieszy fakt, że działają mechanizmy kontrolne w postaci mediów – że wystarczy połajanka w prasie, aby minister kultury był w stanie reagować na głosy opinii publicznej. Tylko pytanie, czy chodzi nam o to, aby rządzący słuszne decyzje podejmowali dopiero po publicznym upomnieniu, czy o prawo i procedury, które bez jakiejkolwiek dodatkowej ingerencji zapewnią normalne funkcjonowanie także tej kulturalnej sfery życia społecznego. Wracając jednak do liczb, nie …