Po liście otwartym środowiska księgarskiego zatytułowanym „Zanim znikną ostatnie księgarnie w polskich miastach i miasteczkach”, w którym księgarze domagają się podjęcia prac nad odpowiednimi regulacjami, które złagodziłaby walkę cenową, pozwoliły na uczciwą konkurencję i zadbały o byt małych, niezależnych księgarń, rozgorzała dyskusja o kondycji branży książkowej. W reakcji na apel odezwało się kilku polityków. Minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz zadeklarował na konferencji 9 marca: „Ministerstwo Kultury zrobi wszystko, żeby rynek czytelniczy w Polsce się poszerzył. (...) To kwestia pomysłów, które sprawdziły się w zachodniej Europie. Mówię o stałej cenie książki przez rok od jej wydania. Także o wykupie przez państwo części nakładu od wydawnictw”. Wicemarszałek Senatu Rafał Grupiński w piśmie do księgarzy wskazał jako drogę do odrodzenia się polskiego księgarstwa wsparcie samorządów i dopłaty do czynszów. Jego pomysł zakłada niskie koszty najmu lokalu księgarskiego w zamian za współorganizowanie z lokalną biblioteką wydarzeń kulturalnych, a w przypadku braku gminnych lokali to samorząd lub MKiDN mógłby finansować lokal komercyjny dla księgarni. – Koszty najmu lokalu to nie jedyny koszt ponoszony przez księgarnie. Zdarza się, że nawet będąc właścicielami lokalu lub mając preferencyjny czynsz od właściciela prywatnego lub gminy, księgarze nie są w stanie utrzymać firmy. Od wielu lat księgarnie współpracują z lokalnymi bibliotekami czy domami kultury przy organizowaniu wydarzeń kulturalnych za jedyne wynagrodzenie mając satysfakcję z propagowania w Polsce kultury, książki i czytania – odpowiada Aldona Mackiewicz, wiceprezes Stowarzyszenia Księgarzy Polskich, właścicielka Toruńskiego Antykwariatu Księgarskiego. – Nie zgadzamy się na proponowane rozwiązania. Nie chcemy, żeby nasze księgarnie były dodatkowym obciążeniem dla i tak już ograniczonych budżetów gmin czy ministerstwa. Prowadząc firmy, chcemy osiągnąć zysk, który wygeneruje także dochód dla państwa i gminy w postaci podatków czy zatrudnienia pracowników. Chcemy realizować podstawową działalność księgarni, czyli sprzedaż książek, która pozwoli nam na stabilne działanie oraz umożliwi rozwój. Gdy księgarnia osiąga zysk, jest w stanie przetrwać z miesiąca na miesiąc, może zainwestować w poszerzenie oferty, zwiększenie powierzchni, stworzenie różnych dodatkowych stoisk czy udogodnień dla czytelników, jest w stanie organizować wszelkiego typu wydarzenia czy spotkania bez dodatkowego wsparcia z publicznych pieniędzy. Zwracamy się do polityków z prośbą o uwzględnienie naszego głównego postulatu: regulacji rynku książki, tak aby cena okładkowa obowiązywała przez pewien okres od premiery książki we wszystkich punktach sprzedaży książek. To nie generuje żadnych kosztów dla budżetów gmin czy państwa, a wyrównuje szanse stacjonarnych księgarń w starciu z dużymi firmami walczącymi między sobą wyłącznie ceną – podkreśla księgarka. Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski w odpowiedzi na apel księgarzy wymieniał, że Kraków wspiera niezależne, autorskie księgarnie, „podkreślając ich ogromne znaczenie jako ośrodki kultury lokalnej i kluczowe miejsca dla wspierania i rozwijania praktyk czytelniczych. Kilkanaście krakowskich księgarń i antykwariatów korzysta z preferencyjnych czynszów w lokalach miejskich, a od 2017 roku wydarzenia kulturalne organizowane w księgarniach wspierane są środkami z otwartego konkursu”. Jednak – jak napisał w liście – „w świetle niedawnych zdarzeń, w tym przypadków zakończenia działalności przez niektóre księgarnie oraz powszechnego przekonania wśród przedstawicieli branży księgarskiej o negatywnym kierunku rozwoju rynku stwierdzono, że dotychczasowe działania, choć istotne na poziomie lokalnym, nie są wystarczające w celu powstrzymania niekorzystnych procesów. Jest to wyrazista potrzeba naprawy i rozsądnej regulacji polskiego rynku książki. W związku z powyższym Urząd Miasta Krakowa będzie podejmował odpowiednie działania skierowane do organów centralnych”. Tym, co się dzieje …