W styczniowej Biesiadzie Literackiej, comiesięcznym spotkaniu organizowanym przez Oddział Warszawa Stowarzyszenia Pisarzy Polskich w Domu Literatury przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, uczestniczył prof. Krzysztof Koehler, zastępca dyrektora ds. programowych Instytutu Książki, z którym rozmawiał Wacław Holewiński. Ponieważ mamy rozmawiać o obecnej sytuacji Instytutu Książki, to chciałbym, żebyś najpierw, Krzysztofie, krótko powiedział, do czego Instytut Książki w ogóle został powołany… Dziękuję uprzejmie, dziękuję przede wszystkim za zaproszenie i za możliwość bycia tutaj z Państwem. Instytut Książki powstał w 2003 roku w zasadzie jako w pewnym sensie konsekwencja bardzo ważnych Targów Książki we Frankfurcie w roku 2000, kiedy idea powołania instytucji państwowej, zajmującej się promocją literatury polskiej za granicą, wykrystalizowała się. Inicjatorem i pierwszym szefem nowej Instytucji był nieodżałowany Albrecht Lempp, znacząca postać, tłumacz, wielki polonofil i osoba o bardzo ciekawych horyzontach… Celem statutowym Instytutu Książki jest promocja literatury polskiej, książki polskiej, głównie za granicą, ale z czasem doszedł drugi aspekt, czyli promocja czytelnictwa i czytania w kraju jako niezbywalnego i niezbędnego elementu do istnienia literatury. My, czyli dyrektor Dariusz Jaworski, a potem ja, pojawiliśmy się w Instytucie Książki w 2016 roku, a teraz już na pewno w tym Instytucie Książki nie będziemy, bo Instytut Książki w tej formie, jaka jest obecnie, się kończy. Jaka będzie ta nowa forma, nie wiemy. Andrzej Nowakowski, pierwszy dyrektor Instytutu Książki, udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej”, w którym stwierdził, że Instytut Książki wraz z Instytutem Literatury są już zbędne, nikomu do niczego nie służą. Z kolei były minister kultury, wicepremier Piotr Gliński, stwierdził w innym wywiadzie, że oczywiście chodzi o wyrzucenie dyrektorów. Dlatego 12 stycznia miało miejsce dziwne wydarzenie. Byłem tego dnia w tej sali na wręczeniu Nagrody „Mistrz” ustanowionej przez „Topos”. Był tutaj również Józef Ruszar, dyrektor Instytutu Literatury. Józek tego dnia co jakiś czas dostawał telefony ze swojej placówki. W godzinach popołudniowych, kiedy już zbyt wielu ludzi nie było w Instytucie, pojawiła się pani wiceminister Joanna Scheuring-Wielgus. Obwieściła pracownikom, że Instytut Literatury będzie połączony z Instytutem Książki. My, Krzysztofie, widzieliśmy się kilka dni temu w Krakowie, więc wiem, że do was też przyszła. Tak, w sumie to niezwykłe, że nowa wiceminister, która odpowiada za Instytut Książki, przychodzi na samym początku swojej pracy do instytucji, którą zarządza. To nie zdarzyło się wcześniej, w związku z tym przywitałem panią minister lekko zdziwiony i… zrobiło to na mnie wrażenie pozytywne. Niestety, przyszła z informacją, którą zresztą słychać było już troszkę wcześniej, że nastąpi połączenie dwóch instytucji, czyli Instytutu Książki i Instytutu Literatury w jeden instytut. Pani minister obwieściła to zgromadzonym osobom, bo jeszcze w piątek na koniec dnia było sporo osób w pracy. Nie było dyrektora Dariusza Jaworskiego, bo tego dnia przebywał w Warszawie w naszej drugiej siedzibie. Zatem Instytutu Książki, w takiej formie, w jakiej był, już nie będzie. Jaka będzie forma nowa – nie wiem. Wybacz, co znaczy, że nie będzie? Pracownicy nie będą pracować? Pierwsza trudność jest taka, że musimy poradzić sobie z funkcjonowaniem instytucji, która w zasadzie kończy swoją działalność w tej formie. Miną trzy miesiące, po trzech miesiącach się rozwiązuje umowy o pracę i powstaje nowa instytucja. Wtedy zawiązuje się umowy o pracę jeszcze raz. Ale czy jest obowiązek zawarcia, pomijam dyrektorów, bo jest oczywiste, że ich się wymieni, umów z pracownikami? Czy jest pewność, że oni nie stracą pracy? Nie ma takiego obowiązku. Oczywiście nie ma takiej pewności. Będziemy to pilnie obserwować, bo proponowana forma połączenia dwóch instytucji jest najlepszą formą pozbycia się naraz wszystkich niewygodnych ludzi. Oczywiście pani minister zapewniła publicznie obecne osoby, że jest opieka i troska, więc mają się one nie martwić. Potem otrzymaliśmy od pana ministra Bartłomieja Sienkiewicza pismo czy rozporządzenie potwierdzające te słowa. Faktem jest jednak, że dosyć ciężko pracuje się w sytuacji, …