„Czy wydawca książki działa w sektorze dostarczania informacji (w formie bitów) czy w sektorze produkcji (atomów)? Historycznie odpowiedź brzmi, że działa w obydwu sektorach, ale to się szybko zmieni, gdy tylko urządzenia informacyjne staną się powszechnie dostępne i łatwiejsze w użyciu” – pisał guru branż związanych z nowymi technologiami, Nicholas Negroponte. Wydana w 1995 roku książka „Cyfrowe życie”, z której pochodzi powyższy cytat, zawierała wiele tez jak na tamte czasy zaskakujących i profetycznych. Jeszcze zanim wystartował Napster, zanim pojawił się iPod, zanim na poważnie zaczęto myśleć o technologii e-papieru, być może trudno w to uwierzyć, ale też na kilka lat przed pojawieniem się wyszukiwarki Google (czy potrafimy sobie jeszcze wyobrazić dzień bez Google?), Negroponte przewidział, że już niedługo kultura popłynie szybkim strumieniem w formie bitów. „Autostrada informacyjna to metoda globalnego przesyłania nic nie ważących bitów z szybkością światła” – pisał. A czas bardzo szybko potwierdził jego przewidywania. Dziś jesteśmy w o wiele lepszej sytuacji. Przez ostatnią dekadę technologie komunikacyjne poszły tak szybko naprzód, że stosunkowo łatwo jest snuć prognozy dotyczące samej Sieci – jej technologii, ekonomii, społeczności. Jednak musimy pamiętać, że życie toczy się także poza Siecią, że poza światem on-line jest też rzeczywistość off-line, a w niej wciąż bardzo wiele pytań dotyczących uczestnictwa w kulturze, na które nie znajdujemy odpowiedzi. Podczas spotkań poświęconych problemom omówionym w książce „No Future Book” często musiałem odpowiadać na bardzo prozaiczne pytania: a co z albumami?, a co z książkami dla dzieci?, czy je także będziemy czytać w formie plików? Przecież album to często dzieło sztuki samo w sobie, bo liczy się papier, obwoluta, układ typograficzny, jakość reprodukcji, nawet ciężar książki i jej format mają znaczenie. Czy można zastąpić album e-bookiem? A książeczkę edukacyjną, która ma inne walory niż tylko tekst i ilustracje? Na takie pytania odpowiadam szczerze: nie wiem. Ale puśćmy na chwilę wodze fantazji. Era prosumpcji Największy problem związany z przewidywaniem przyszłości książki nie dotyczy obecnie ani technologii odczytu, ani nośnika, ani nawet formy transmisji. Kierunek, w jakim zmierza kultura, jest dziś już oczywisty dla każdego, kto śledzi rynek dóbr cyfrowych. Nie jesteśmy wprawdzie do końca pewni tego, co nam zaoferują technologie jutra, przyjąć jednak możemy, że będą one oparte na następujących zasadach: – digitalizacji – czyli cyfrowej postaci dzieła – mobilności – możliwość bycia online w dowolnym momencie – powszechnego dostępu – każdy, kto będzie miał dostęp do Sieci, będzie jednocześnie miał dostęp do cyfrowych repozytoriów kultury – globalnego zasięgu – pomimo lokalnych potrzeb (a także ograniczeń wynikających ze znajomości języków obcych) transmisja kultury będzie miała charakter ponadnarodowy – unifikacji – udostępniane w Sieci cyfrowe dobra będą przechowywane w jednolitych formatach i możliwe do odtworzenia na dowolnym urządzeniu mobilnym. Jest też oczywiste, że z gospodarczego punktu widzenia płatne treści będą konkurowały z darmowymi, a produkty amatorów będą wystawione na tych samych zasadach na rynku dóbr, co produkty profesjonalistów. Urządzenia do cyfrowej obróbki dzieł, a także sama struktura Sieci, pozwalają każdemu uczestniczyć nie tylko w odbiorze kultury, lecz także w jej transmisji. Każdy może być …