Jak pani patrzy na minione lata Znaku? Przeszłość Znaku jest dla mnie ogromnie inspirująca. W okresie PRL-u Znak był jedną z niewielu niezależnych instytucji kultury w Polsce, a zarazem środowiskiem o znaczeniu społecznym i politycznym. Wyrazem tego zaangażowania było m.in. powstałe przy współudziale ludzi Znaku Koło Poselskie „Znak”, Kluby Inteligencji Katolickiej, później np. Towarzystwo Kursów Naukowych. Nie dość dobrze zbadany jest jeszcze wkład w ruch „Solidarność” i wreszcie w przemiany 1989 roku. W tym pierwszym okresie Znak był środowiskiem wywodzącym się przede wszystkim z kręgów inteligencji katolickiej, a przy tym odwoływał się do wartości uniwersalnych, humanistycznych, takich jak wolność, podmiotowość, sprawczość, które znajdują wyraz nie tylko w chrześcijaństwie, ale również w prawach człowieka. Taki Znak poznałam dość wcześnie, jeszcze w liceum, jako czytelniczka, a później podczas studiów na Wydziale Filozoficznym, gdzie zetknęłam się m.in. z profesorami Józefem Tischnerem i Władysławem Stróżewskim – ważnymi postaciami naszych kręgów. Znak w swoje DNA ma wpisaną otwartość na drugiego człowieka, szacunek dla różnorodności i umiejętność dialogu z ludźmi wywodzącymi swoje światopoglądy z bardzo różnych źródeł. Istotnym wkładem środowiska w kształtowanie podwalin III RP jest tekst, jaki Stefan Wilkanowicz, wieloletni naczelny miesięcznika „Znak”, zaproponował do preambuły Konstytucji, podkreślając, że jesteśmy wspólnotą polityczną i obywatelską, odwołującą się do wspólnych wartości dobra, prawdy i piękna, choć te wartości wywodzimy z różnych źródeł. Zanim trafiłam do Znaku, pracowałam nad doktoratem z filozofii i świeżo po jego obronie rozpoczęłam pracę w wydawnictwie. Początkowo próbowałam łączyć pracę naukową i wydawniczą, szybko jednak ta druga aktywność wzięła górę. Praca w Znaku pozwala mi łączyć wszystkie ważne dla mnie pola zaangażowania: intelektualnego i społecznego. A ponieważ nasza codzienność to przede wszystkim działalność biznesowa, te wszystkie aktywności znajdują zakorzenienie w konkrecie. Od kiedy w 1991 roku prezesurę po Jerzym Turowiczu przejął Henryk Woźniakowski, Znak przeszedł niesamowite przeobrażenia: z małej oficyny, która przez cały PRL wydała tyle książek, ile teraz publikujemy mniej więcej rocznie. Za sprawą Henryka Znak w umiejętny sposób połączył wszystkie elementy, o jakich mówiłam, znajdując dla nich nową formę. Udało mu się zachować całkowitą niezależność wydawnictwa. I ta właśnie niezależność jest dla nas wartością nadrzędną. Znak rozwija się w stabilny i bezpieczny sposób. A jednocześnie stawia przed sobą również ambicje kulturotwórcze: również dzisiaj stara się wnosić istotny wkład i pewne charakterystyczne wyróżniki do polskiej kultury. Mam nadzieję, że nadal będzie nam się to udawać. Ta trzecia w historii Znaku zmiana pokoleniowa była przez Henryka Woźniakowskiego planowana i przygotowywana. …